Wystąpienie wygłoszone przez Wicepremiera, Ministra Finansów, prof. Grzegorza W. Kołodko w krakowskiej Akademii Ekonomicznej podczas spotkania ze studentami oraz przedstawicielami środowisk naukowych i gospodarczych (18.10.2002).

       

 

Szanowni Państwo,

Cieszę się z tego, że Państwo chcecie mnie eksploatować. Cieszę również z tego, że mam szansę uczestniczenia w poważnej, intelektualnie inspirującej dyskusji. W tym roku kalendarzowym jestem tutaj po raz trzeci, po raz drugi w alma mater. Tu, w kampusie, spotkałem się już ze znakomitym i bardzo licznym gronem studentów. Pamiętam tamto spotkanie, które stało się okazją do wymiany myśli na tematy związane z polityką gospodarczą, potrzebą dokonania reform instytucjonalnych i strukturalnych a także ze strategią rozwoju kraju.

W krakowskiej Akademii Ekonomicznej, jednej z najlepszych polskich uczelni ekonomicznych, bywałem już w różnych rolach. Jako Wicepremier przy poprzednim "rozdaniu", a wcześniej i później jako profesor. Być może na tej sali są dziś koleżanki i koledzy, z którymi przy tamtych okazjach dyskutowałem o ważnych i ciekawych problemach. Jak je ujmowaliśmy ? Jakie padały pytania? Jak próbowaliśmy na nie odpowiadać?

Pytanie na dziś to: O ile większa jest nasza wiedza, czego nie wiemy, mimo, że wydawało się oczywiste? Co wynika z tych ustaleń? Jak powinniśmy formułować pytania i jakich oczekiwać na nie odpowiedzi?

Wydaje mi się, że na początku XXI wieku, w roku 2002, pewne pytania postawić trzeba inaczej niż stawialiśmy je trzy lata temu, sześć, czy dwanaście. Odnosi się to także do systemu finansowego i do polityki finansowej. Dzisiaj bowiem jako badacze czy studenci - z teoretycznego punktu widzenia, a jako przedsiębiorcy, księgowi, ministrowie finansów, z praktycznego, musimy postrzegać finanse, politykę finansową i system finansów publicznych w kontekście globalnym.

Mówiąc krótko dzisiaj trzeba innych dyrygentów, ponieważ orkiestrą tego instrumentarium finansowego trzeba dyrygować zupełnie inaczej. Trzeba ją inaczej prowadzić i to zarówno na szczeblu lokalnym, regionalnym, krajowym jak i na szczeblu firm. To naturalne, że jako wicepremier do spraw gospodarki i jako minister finansów staram się w sferze pragmatycznej i praktycznej szukać odpowiedzi na trudne pytania, na które tak, niezwykle łatwo odpowiada się w salach seminaryjnych i w podręcznikach.

Zaręczam Państwu, że rzeczywistość polityczno-gospodarcza i finansowa tak się ma do teorii, którą Panie i Panowie profesorowie wykładają, również na tej Akademii, jak wykłady na temat istoty wojny partyzanckiej w akademii West Point do walki w Wietnamie.

Liberalizujemy się, otwieramy się i integrujemy się z gospodarką światową, a przede wszystkim z Unią Europejską. Tworzymy gospodarkę rynkową, której staramy się nadać społeczne oblicze; chcielibyśmy aby nasza demokracja funkcjonowała w sposób pełni dojrzały instytucjonalnie, sprawnie zorganizowany, z pełnym poszanowaniem obowiązujących reguł i procedur. Z punktu widzenia realizacji czy implementacji przyjętej polityki, w tym także finansowej, trzeba zawsze pamiętać, że częstokroć to co uznamy za racjonalne, z punktu widzenia poprawy efektywności mikroekonomicznej i przyspieszenia tempa wzrostu, w skali makroekonomicznej, może okazać się niemożliwe ze względów politycznych. Nie wystarczy mieć rację, trzeba mieć pięćdziesiąt jeden procent głosów. Czasami jest tak że ma się pięćdziesiąt jeden procent, ale nie ma się racji, gdyż decyduje demokracja. Myślę, że bardzo aktualne jest dziś pytanie: w jakim sensie to - co dzisiaj nazywamy polityką finansową, musi być postrzegane w kontekście globalnym? - Przede wszystkim w tym sensie, że wiele spraw przestaje od nas zależeć. Czasami wynikają z tego procesy korzystne, czasami negatywne.

Otwarcie na przepływy kapitału, na eksport-import, na transfery technologii (czy siły roboczej - choć w mniejszym stopniu i z pewnym opóźnieniem) realizujemy przy zastosowaniu instrumentarium, które powstało w wyniku historycznego procesu, w efekcie zmian instytucjonalnych i strukturalnych. Do zasad ukształtowanych w trakcie tego procesu trzeba dostosować się dobrowolnie - w sposób świadomy i odpowiedzialny, przede wszystkim w celu maksymalizacji naszych korzyści. Prywatyzując gospodarkę i godząc się na jej otwarcie, musimy być świadomi, że kapitał może przypływać albo odpływać.

W przypadku wyłaniających się rynków typu postsocjalistycznego Europy Środkowo-Wschodniej i b. ZSSR (z jednym wszakże wyraźnym wyjątkiem) kapitał przypływa. Tym wyraźnym wyjątkiem jest największe z państw w tej części świata - Rosja. Nie jest to wysokorozwinięta, bardzo konkurencyjna gospodarka, która używa eksportu i wywozu kapitału jako instrumentu transferu swoich technik, technologii, swojego know-how, swojego managementu, swojej kultury technicznej, ekonomicznej.

Ten instrument jest raczej wykorzystywany do prania brudnego kapitału. Kapitału, który nie pochodzi z ekwiwalentnej prywatyzacji, lecz powstał w wyniku zagrabienia przez uczestników transformacji znaczącej części majątku narodowego, który przeszedł z rąk państwowych do rąk prywatnych a potem został wytransferowany.

Rosjanie zainwestowali za granicą wiele dziesiątków, a niektórzy twierdzą, że wiele miliardów dolarów. Są to inwestycje w sektorze produkcyjnym, czasami w sektorze finansowym i w nieruchomościach. Ich inwestycje na rynku nieruchomości widać w niektórych regionach świata np.: na zachodnim wybrzeżu Florydy lub na wschodnim wybrzeżu Cypru.

Na gruncie ekonomicznym i finansowym oznacza to, że niektóre podmioty gospodarki światowej są skłonne raczej zainwestować część stałego i część zaoszczędzonego dochodu w wymienionym rejonie świata, a nie u siebie. Nie jest to obojętne z punktu widzenia szans naszego eksportu do Rosji. Ma wyraźny wpływ na nasz deficyt obrotów bieżących. Rosja tego deficytu nie ma - przytłaczająca większość pozostałych krajów postsocjalistycznych, w tym Polska, boryka jednak z tym problemem.

Czy w naszej polityce finansowej musimy temu sprzyjać? To jest dobre pytanie. Trzeba spojrzeć na te ruchy od strony teoretycznej, a zarazem trzeba przeanalizować, jakie interesy ekonomiczne i polityczne kryją się za tymi zjawiskami. Co można dla siebie wygrać w tej grze - bo to jest gra i tak to trzeba traktować. Każdy, kto gdzieś inwestuje, zawsze robi to z chęcią zysku.

W praktyce ekonomicznej musimy wychodzić z takiego założenia, że inwestor na ogół nie kieruje się dobroczynnością, jako głównym motywem swoich działań. Jeśli nawet akcentuje takie intencje, to jest to nic innego jak element marketingu lub lobbingu, obliczony na wywołanie określonego efektu psychologicznego lub też politycznego. W praktyce jednak jakoś nie słychać, że ktoś u nas inwestuje lub kupuje majątek tylko po to żeby zmaksymalizować swój zysk. Słyszymy zwykle, że będzie lepiej zarządzał tym majątkiem, lub skuteczniej chronił środowisko. Będzie tworzyć miejsca pracy, zwiększy nasz eksport etc. Kiedy patrzymy na to, co dzieje się z naszym eksportem, z naszym środowiskiem, jak również z dochodami z VAT z tego tytułu, okazuje się, że restrukturyzacja powoduje, iż mamy do czynienia z cenami transferowymi.

Wśród inwestycji zagranicznych inwestycje bezpośrednie mają z reguły charakter długoterminowy. - Najkorzystniej jest dla nas jeżeli dotyczą nowych przedsięwzięć, ponieważ łączy się z tym najlepszy sposób transferu nowoczesnych technologii. Przy okazji podnosi się poziom efektywności zarządzania i marketingu. Powstają nowe miejsca pracy.- Mamy świadomość, że poprzez narastanie konkurencji wypadają z rynku stare firmy. Zdarza się to i będzie zdarzać się, dlatego, że naturalną cechą rynkowego systemu kapitalistycznego jest nie tylko obrót kapitałem, ale również obrót firmami.

W USA, w najwyżej rozwiniętej gospodarce świata, mamy inną definicję "małych firm" niż w Polsce W naszym kraju określając podmiot gospodarczy jako "małą firmę", stosujemy następujące kryteria: obrót do 7 mln euro, zatrudnienie do 50 osób. W USA natomiast zdefiniujemy jako "małą firmę" taką, która zatrudnia do 250 osób. Ze statystyk wynika, że 35% firm znika z tamtejszego rynku w każdych kolejnych 5 latach; po 15 latach nie ma już żadnej "małej firmy", która istniała przed 15 laty. W praktyce nie jest to do końca prawdą. - Pewne firmy pojawiają się wcześniej, inne później. Jednym udaje się przetrwać, po innych nie ma śladu - nie mają siły przetrwania. Jeśli spojrzeć na "duże firmy", które zatrudniają powyżej 250 pracowników, to rokrocznie, w wyniku rotacji, znika ich z rynku 16 %. Olbrzymi obrót firmami to wynik bardzo agresywnej ,ostrej i regulowanej konkurencji.

Na skutek czynnika psychologicznego - awersji do regulacji - przez wiele lat nie doceniano wspomnianych mechanizmów. Jednak pamiętamy dysfunkcje systemu centralnego planowania, który był oparty na ideologii socjalistycznej, dominacji własności państwowej i ewidentnie przeregulowanej biurokratycznej kontroli gospodarki. Teraz wszelka regulacja odbierana jest przez ludzi myślących liberalnie, ukierunkowanych nowatorsko w swoich działaniach, jako próba tzw. "przedobrzania".

Kapitał krótkoterminowy dopływa częstokroć w najbardziej płynnej formie., Cechuje go jednak to, że może bardzo szybko odpłynąć. Ten kapitał jest nam potrzebny żeby współfinansować deficyt budżetowy, który narasta na długu publicznym i by rolować ten olbrzymi dług. W przyszłym roku dojdzie on do poziomu 10 tys zł. na jednego mieszkańca, w sumie 370-380 mld. zł. Część tego długu musimy zacząć spłacać w roku bieżącym i przyszłym, a także w kolejnych latach. Zapewni nam to wiarygodność. Dlatego też emitujemy obligacje. Przeznaczone na rynek wewnętrzny i międzynarodowy. Emitujemy je w Euro, ale także w innych walutach. Właśnie przygotowujemy emisję obligacji w funtach brytyjskich. Są również emisje dolarowe. Czyli co robimy? Gramy. My też gramy antycypując pewne tendencje odnośnie tego jak się będą zmieniały kursy walutowe, po to żeby zmniejszać koszty obsługi długu publicznego. Koszty te, obok dopłat do rent i emerytur pracowniczych czyli do FUS-u, stanowią największą pozycję w budżecie państwa polskiego na rok przyszły i nie podlegają negocjacjom. To jest płatność sztywna którą trzeba regulować. Tak samo, jak się w gospodarce rynkowej płaci się rachunek za elektryczność, albo się po prostu upada. Wyłączają prąd i nic już nie ma. Można oczywiście nie płacić tak, jak Argentyna. Można ogłosić, że się nie będzie płaciło i być potraktowanym jak w swoim czasie Rosja, Tyle, że Rosja miała olbrzymie zasoby energetyczne. Dzisiaj jako tako sobie radzi m.in. dzięki temu że ma znakomicie ułożony, ze swojego punktu widzenia, terms of trade w imporcie i eksporcie. Dla nich jest dobry news, ale niestety nie dla nas, bo nasza pozycja jest pozycją importera. Jest regułą w gospodarce, że czyjś dobry "news" jest czyimś złym "newsem". W naszej sytuacji musimy mieć dopływ kapitału, o którym mówiłem, tylko chodzi o to żeby on był on dla nas jak najbardziej korzystny. Żeby korzystne było oprocentowanie kredytów i pożyczek, które z tego tytułu zaciągamy.

Czynnikiem bardzo ważnym dla naszej sytuacji gospodarczej jest inflacja. Wynosi ona 1,3 liczona wrzesień do września, natomiast 1,0 lub 1,1 w relacji październik do października. W końcu roku, w najgorszym przypadku, będzie 1,5 procent w porównaniu punkt do punktu, grudzień do grudnia. Jak już wcześniej powiedziałem na rok przyszły poziom inflacji zakładany jest w budżecie na 2,3, jednak, w związku z tym ,że widać wyraźnie iż punkt startu będzie się znajdował na nieco niższym pułapie, może się okazać, że będzie nieco mniej. Dzisiaj mamy inflację niższą niż w wielu krajach Unii Europejskiej, niższą również niż przeciętnie w Unii Europejskiej w krótkim okresie. Jeżeli chodzi o dług publiczny, to są problemy w naszej polityce finansowej, które to trzeba wyjaśnić w odniesieniu do tego, co się dzieje na świecie i w Unii Europejskiej. Finansiści, także obecni na tej sali, wiedzą że są kryteria z Maastricht i jest tak zwane ESA (European System of Accounting 1995). Jest to metodologia liczenia deficytu, wydatków, dochodów, co pod kreską, co nad kreską...

Otóż my liczymy pewne salda w zobowiązaniach państwa, funduszy i agencji, a także je inaczej rozliczamy i w tej sprawie trwają jeszcze- choć we wtorek konsultowałem to w Brukseli dyskusje jeśli chodzi o rozliczenia z otwartymi funduszami emerytalnymi. Podobne rozwiązanie w zasadzie jest w Szwecji jeśli chodzi o tamten system i jest to traktowane inaczej. My chcemy, żeby ostatecznie nasze transfery były też tak traktowane. Ale jeśli zastosować do szacunku deficytu budżetowego i konsekwentnie długu publicznego metodologię Unii Europejskiej to nasz deficyt na rok przyszły wynosi nie 4,9 procent, a tylko 3,9. Albo w tym roku nie wynosi on 5,4 tylko około 4,4. Dlatego, że my liczymy pewne wydatki i przychody inaczej niż jest to liczone tam. Dług publiczny natomiast wyniesie w tym roku około 45 procent, a dokładniej poniżej 45 procent, jeżeli liczyć według metody Unii Europejskiej. Kryterium z Maastricht jest określone na poziomie 60 proc. i przekroczenie go nam nie zagraża nawet w sytuacji, gdyby doszło do scenariusza negatywnego. Nie zagraża nam ani roku 2004 ani 2005 ani 2006. 60 procent to jest pułap Unii Europejskiej, a pamiętajcie Państwo że w Unii Europejskiej cały czas są państwa, które mają dług publiczny w odniesieniu do PKB powyżej 100 procent. W ostatniej chwili zrobiono jednak taki zapis, który pozwala na przekroczenie tych 60% pod warunkiem, że jest wyraźna tendencja do spadku. Wtedy tak to zinterpretowano, argumentując, że "a to w Belgii, a to we Włoszech była wyraźna tendencja do spadku". Póki co spaść jednak nie chce. Nie wszystkie państwa Unii Europejskiej radzą sobie z kryteriami z Maastricht. Przedwczoraj minister finansów Niemiec oświadczył, że Niemcy nie spełnią kryterium określającego deficyt budżetowy. Czyli przekraczają 3 procent. Można więc powiedzieć, że łamią reguły gry, które kiedyś same sobie narzuciły. I to państwo tak bogate, tak zasobne o PKB na mieszkańca przekraczającym 25 tys. dolarów rocznie nie jest w stanie ograniczyć 0,2 punktu procentowego wydatków z budżetu żeby nie narażać się społeczności międzynarodowej i nie prosić Unii Europejskiej aby pewne procedury nie były uruchomione...

Portugalia ma deficyt 1,4 procent i jeśli Portugalia sobie nie poradzi w przyszłym roku a my sobie poradzimy - zgodnie z tym co mamy zapisane w projekcie ustawy budżetowej - to będziemy mieli mniejszy już deficyt niż Portugalia, choć cały czas większy niż przewiduje kryterium z Maastricht. Tylko my nie musimy jeszcze tego kryterium spełniać, Portugalia natomiast musi.

Jaka jest nasza polityka? Otóż nasza polityka zmierza do tego, aby spełnić wszystkie kryteria z Maastricht już w roku 2005. Po to żeby być gotowym do wejścia obszaru euro. Przyjmując oczywiście, że od roku 2004 będziemy członkiem Unii Europejskiej. Przyjmując taką politykę, wychodzimy z założenia - i ten punkt widzenia podtrzymuję od wielu lat - że wejście do euro dla Polski jest korzystne. W roku 1996 przygotowałem specjalny program, jest to część "Strategii dla Polski", którą realizowaliśmy dla 1994-1997, w okresie, szybkiego wzrostu gospodarczego Polski. Ogłosiliśmy wtedy program "Euro 2006". Stawiano nam wtedy zarzuty i pytano: po co? Dzisiaj mogę Państwu powiedzieć, że gdyby nie tamta wizja, którą zarysowaliśmy w roku 1996, dzisiaj nie byłoby żadnych szans na nasze wejście do euro w roku 2006. Szanse te dzisiaj mamy. Powodów jest wiele i są one ważne. Pójdziemy konsekwentnie, a czy dojdziemy to zobaczymy. Ostateczne decyzje na ten temat będą zapadały we właściwym czasie i we właściwy sposób. Na pewno zrobimy to, co będzie najbardziej korzystne z punktu widzenia strategicznych interesów rozwojowych polskiej gospodarki narodowej i my sami będziemy o tym suwerennie decydować. Aby jednak mieć wybór musimy spełnić kryteria. Wolność polega na tym, że ma się wolność wyboru i dokonuje się tego wyboru w sposób sensowny, wtedy ta wolność służy także innym, a nie tylko tym, którzy o tej wolności mówią choć nie za bardzo wiedzą jak się nią posługiwać.

Jeśli chodzi o kryterium stóp procentowych to ten temat można by wygłosić cały szereg wykładów, a nie jeden okazjonalny. W Unii Europejskiej a dokładnie w Eurolandzie ta realna stopa procentowa to 1,05 procenta i cały czas jest debata czy Europejski Bank Centralny powinien obniżyć stopy procentowe, żeby wyrwać Unię Europejską, ten Euroland, ze stagnacji, która jest wielkim ekonomicznym problemem.

Globalizacja polega również na tym, że finanse stały się w większym stopniu globalne, a rewolucja naukowo-techniczna w postaci komputera, internetu przyniosła tutaj możliwości, o których wcześniej się naprawdę nikomu nie śniło. Wobec tego trzeba tak ustawiać parametry naszej polityki aby przyciągać ten kapitał, w takim stopniu, w jakim on jest niezbędny z punktu widzenia finansowania naszego deficytu budżetowego i rolowania naszego długu publicznego. Czy my to robimy? Tak, robimy. Rząd to robi. Zobaczymy jak się to nam uda. Dług publiczny, koszt obsługi długu publicznego w przyszłym roku zostanie zmniejszony ok. 1,5 mld. złotych.

Co możemy jeszcze zrobić? Możemy zabiegać, aby koszt integracji z Unią Europejską był niższy. Czy rząd może coś w tej sprawie zrobić, prócz tego oczywiście, co może stosując inżynierię finansową, emitując papiery w takim czasie, w takiej sekwencji, i o takiej strukturze, żeby przy istniejących zewnętrznych warunkach zminimalizować te koszty? Możemy mobilizować rynek oraz niezależny bank centralny do tego, aby w ślad za obniżką deficytu budżetowego i zgodnie z oczekiwaniem podmiotów gospodarczych obniżać i to na dużo większą skalę stopy procentowe .

Proszę zwrócić uwagę na to, że w ustawie budżetowej, która jest dokumentem politycznym, ale przede wszystkim jest najbardziej skomplikowanym dokumentem finansowym jaki można sobie wyobrazić , wszystko ze wszystkim powinno się zgadzać. Kiedy po południu 6 lipca usiadłem do ustawy budżetowej ,to myślicie Państwo, że zastałem jakieś wytyczne inflacja +1 czy 192,5 mld złotych. Ja zobaczyłem papier, na którym było napisane, że wydatki wynosiły 209 mld ,a dochody wynosiły 149,5. Różnica wynosiła 59,5. I to był punkt startu dla tego budżetu. Haruję po 20 godzin na dobę, przez wszystkie siedem dni w kolejnych tygodniach. Doprowadziliśmy jednak do tego, że deficyt wynosi 38,7 mld w granicach odpowiedzialnych i realistycznych prognoz.

Natomiast, patrząc teraz na ten budżet z punktu widzenia gry finansowej, jesteśmy w sytuacji niezwykle skomplikowanej. My musimy prowadzić politykę finansową w szerszym kontekście. W kontekście wstąpienia do Unii Europejskiej rok 2004 będzie rokiem potwornie trudnym z punktu widzenia skonstruowania sensownego budżetu. Takiego budżetu, który byłby dalej budżetem stabilizacji i rozwoju. W pewnym przypadku "my" to jest budżet państwa, a w innym przypadku "my" to jest Polska. Budżet państwa musi zapłacić składkę do UE, trzeba wyłożyć pieniądze dla samorządów, regionów na konkretne programy np. w obszarze edukacji i do prywatnego sektora. Czyli w skali państwa per saldo będzie to dla nas korzystne, ale w skali budżetu to będzie bardzo, bardzo trudny rok, który wymaga dodatkowego finansowania. Już dzisiaj pojawia się pytanie: skąd wziąć ekstra -naście miliardów złotych w takiej, jaka jest.

Rok 2003 będzie z innego powodu trudny. W tym roku trzeba przeprowadzić gruntowną restrukturyzację systemu finansów publicznych, ponieważ tak dalej być nie może i nie będzie. Jeśli tego nie zrobimy, to przegramy. Przegramy na integracji europejskiej, przegramy wobec szansy , jaką stwarza globalizacja.

Dzisiaj, jeżeli ktoś mówi, że mamy za duży poziom wydatków sztywnych, to albo nie wie o czym mówi, albo kłamie z powodów politycznych. Jeśli ktoś się domaga "odsztywnienia" tych wydatków to niech zmniejszy renty i emerytury. Proszę bardzo. Niech wycofa ludziom należne ustawowo zasiłki rodzinne, niech zlikwiduje fundusz alimentacyjny to wszystko jest zapisane w ustawach, w konstytucji. 67,8 procent, ponad 2/3 wydatków z tych 193 mld jest zdeterminowane obowiązującymi ustawami, strukturą demograficzną polskiego narodu oraz długiem publicznym.

Ale my musimy odpowiedzieć w kwestii rewaloryzacji rent i emerytur, wieku emerytalnego, praw i zakresu do zasiłku, my musimy udzielić odpowiedzi w kwestii finansowania składek na KRUS.

Ja mam w roku 2003 prawie 70 procent wydatków sztywnych. Dojdzie składka do kasy Unii. Będzie to kolejna płatność sztywna. Więc za chwilę będzie tak, że 80 procent budżetu będzie wynikało z tego że rano wstajemy i mamy przed sobą ustawy, które zostały w przeszłości przyjęte. Powstaje wtedy kwestia: albo podnoszenia podatków, albo cięcia innych wydatków. Przy czym, jak się okazuje, nie za bardzo jest co ciąć, a przynajmniej opinie w tej sprawie są podzielone. Stoimy przed trudnymi, dramatycznymi wyborami.

Istnieje jednak jeszcze inna polityka, z krytyki której, czy jej "naprawiania" żyje bardzo wielu ludzi. Analityków, ekonomistów, publicystów, parlamentarzystów ba, nawet profesorów. I tak sobie dyskutujemy i krytykujemy. Wydaje mi się że warto zostawić tutaj kilka pytań, nad którymi warto się zastanowić, przyglądać się o czym my mówimy, co my robimy? Ja mówię, co myślę i robię to, co mówię. Pozostali politycy co innego mówią, co innego myślą, co innego, a jeszcze o co innego im chodzi. Więc trzeba się zastanawiać o co komu chodzi, tak naprawdę w co my gramy tymi klockami politycznymi...

Finanse publiczne musimy odsztywnić dla dobra budżetu. To będzie wymagało pewnych zmian politycznych ponieważ wymaga to zmian ustawowych i narusza istniejącą strukturę interesów. Natomiast na dłuższą metę poprawi to kondycję polskiego społeczeństwa, polskiej gospodarki poprawi warunki funkcjonowania polskich przedsiębiorstw i warunki życia polskich rodzin. Trzeba o tym spokojnie mówić. Nazywać rzeczy po imieniu. Przekonywać siebie nawzajem do tego jakie są najlepsze rozwiązania, nie obracając się plecami do gospodarki światowej, ani do Unii Europejskiej. To, że oni czasami chcą nas wykorzystać jest naturalne. My, będąc częścią gospodarki Unii Europejskiej w szczególności, a gospodarki globalnej w ogólności, musimy cały czas mieć swoją strategię dla Polski, polegającą na maksymalizowaniu korzyści i minimalizowaniu kosztów, które temu towarzyszą. Dlatego potrzeba tu narodowej strategii rozwoju społeczno-gospodarczego. Dlatego trzeba mieć narodową strategię finansową i trzeba prowadzić politykę finansową tak, aby służyła ona rozwojowi gospodarki.