Przemówienie Wiceprezesa Rady Ministrów, Ministra Finansów Grzegorza W. Kołodko. Sprawozdanie Komisji Finansów Publicznych o rządowym projekcie ustawy budżetowej na rok 2003 (35 posiedzenie Sejmu RP, 1 dzień, 21 listopada 2002 r.)

       

 

Panie Marszałku!
Panie i Panowie Posłowie!

Chciałbym odnieść się do pięciu spraw związanych z pracami nad ustawą budżetową na rok 2003, nad budżetem stabilizacji i rozwoju. Po pierwsze, dzisiaj już nie słychać krytycznych głosów, które były nadmiernie krytyczne i nieuzasadnione. Jest mniej wątpliwości, zostały one rozwiane w świetle faktów, których dostarcza sfera realna i finansowa naszej gospodarki. Już chyba nikt nie kwestionuje - a jeśli tak, to coraz bardziej spokojnie - prognozy wzrostu na rok 2003, na której oparty jest budżet stabilizacji i rozwoju. Sądzę, że z czasem tego typu wątpliwości, i uwag nie będzie. Dlatego, że dzisiaj widać, jak bardzo realistyczna, a nie tylko ambitna, jest ta prognoza, jak bardzo szybko zmierzamy w kierunku odpowiedniego ożywienia dynamiki gospodarczej, by osiągnąć zakładany wzrost produkcji w roku przyszłym, a tym samym poszerzyć bazę podatkową, na której budujemy naszą prognozę dochodów budżetu państwa.

Sądzę, że zmiana nastrojów i wycofanie się wielu nadgorliwych krytyków przedłożenia budżetowego przedstawionego Wysokiej Izbie w październiku, bierze się z tego, że są kolejne fakty wskazujące, jak zmieniała się wielkość produkcji w trzecim kwartale, jak zmieniła się w pierwszym miesiącu obecnego kwartału i czego możemy spodziewać się po całym roku 2002. Otóż w październiku, produkcja przemysłowa była większa w porównaniu z październikiem roku ubiegłego o 3,2%. O ile w pierwszym kwartale bieżącego roku PKB zwiększył się o marne 0,5%, a w całym pierwszym półroczu o 0,8 - 0,9%, a zatem średnio o 0,7%, to w drugim półroczu 2002 r. PKB zwiększa się trzykrotnie szybciej. Jak szacujemy obecnie, dynamika wynosi ok. 2,1%, co potwierdzają dane za trzeci kwartał, które już znamy, jak również weryfikowane na bieżąco, także przez niezależne krajowe i zagraniczne instytuty i centra, badawcze szacunki.

W związku z tym chciałbym poinformować Wysoką Izbę - i to jest dobra wiadomość, jedna z wielu - że chociaż projekt budżetu, nad którym dzisiaj dyskutuje parlament, zakłada wzrost produktu krajowego brutto w roku bieżącym o 1,2%, jako punkt wyjścia do szacunków na rok przyszły, my uważamy, że możliwy jest wzrost o prawie 1,4% w roku bieżącym. Nie dziwi zatem, że w ślad za ożywianiem koniunktury gospodarczej wskutek realizacji programu rządu pana premiera Millera "Przede wszystkim przedsiębiorczość", oraz za pakietem ustaw antykryzysowych, restrukturyzacyjnych, które znakomicie zmieniły nie tylko nastroje, ale samą koniunkturę gospodarczą w sektorze przedsiębiorstw, a także w sferze usług, w których powstaje już ponad połowa polskiego produktu krajowego brutto, w październiku przestała także zwiększać się skala bezrobocia. Co więcej, jest to pierwszy miesiąc takiej zmiany od bardzo, bardzo długiego niestety czasu, co było skutkiem fatalnego pomysłu opartego na fałszywej doktrynie ekonomicznej w postaci schładzania, a dokładniej przechłodzenia koniunktury gospodarczej, co powodowało narastanie masowego bezrobocia. W październiku wskaźnik bezrobocia już się obniżył, niewiele, bo o 0,1 punktu procentowego, ale się obniżył.

Czy to jest odwrócenie tendencji? Tak, abstrahując od faktu rejestrowania się części absolwentów, choć wielu z nich znajduje pierwszą pracę także wskutek działań naszego rządu, wskutek reformatorskich posunięć polityki koordynowanej przez ministra pracy i polityki społecznej pana prof. Hausnera. Powstają nowe, bardziej konkurencyjne miejsca pracy, przede wszystkim w sektorze prywatnym, w firmach małych i średnich, i to jest część naszej strategii rozwoju. Chodzi o to, aby szybciej przybywało miejsc pracy, które tam powstają, niż ubywało ich w firmach dużych, które podlegają restrukturyzacji, które w wielu przypadkach stają się coraz bardziej efektywne, coraz bardziej wydajne, coraz lepiej zarządzane. Spada także inflacja - choć nadal niektórzy doktrynerzy twierdzą, że niemożliwe jest równoczesne obniżanie inflacji i bezrobocia - mierzona wskaźnikiem cen konsumpcyjnych. Jest ona najniższa od 30 lat i to w warunkach głęboko zrównoważonego rynku, a mówiąc więcej: rynku konsumenta, na którym suwerenny konsument polski decyduje swobodnie w ramach dysponowanej przez siebie siły nabywczej, jakie dobra i usługi nabywać.

W tym też kontekście trzeba powiedzieć, panie marszałku, Wysoka Izbo, że trudny budżet na rok 2002 jest pomyślnie realizowany, jest realizowany nawet w takim stopniu, że można by przyspieszyć, realizację trzeciego etapu podwyżki płac dla rzeszy nauczycieli, aby motywować ich w ten sposób do jeszcze efektywniejszej, wydajniejszej pracy, po to, by na wyższym poziomie kształcić młode polskie pokolenie, wychowywać nasze wspólne dzieci, naszą młodzież. Dochody budżetu państwa za 10 minionych miesięcy roku 2002 zostały zrealizowane w 81%, a wydatki w 81,9%, w związku z czym, pragnę poinformować Wysoką Izbę, że ustawa budżetowa na rok 2002, którą parlament uchwalił na ten rok, będzie zrealizowana pomyślnie, zgodnie z tym, do czego rząd został przez Wysoką Izbę zmobilizowany. Są także bardzo pozytywne wiadomości, jeśli spojrzymy nieco wnikliwiej nie tylko na statystyczną sferę zjawisk. Otóż dokonuje się znojny proces restrukturyzacji polskich przedsiębiorstw w sytuacji bardzo drastycznego, wskutek niezwykle restrykcyjnej polityki pieniężnej, ograniczenia popytu wewnętrznego. Po 10 miesiącach tego roku wskaźnik rentowności ze względu na tendencję do relatywnego obniżania kosztów i relatywnego zwiększania przychodów ze sprzedaży produktów i usług wzrósł i wynosi aż 3,5%. Oznacza to, że coraz więcej przedsiębiorców - także antycypując zbawienne działanie ustaw restrukturyzacyjnych - przechodzi nad kreskę, wychodzi z tego obszaru niemożności finansowej, w który zostali wpędzeni przechłodzeniem koniunktury, i potrafi wytwarzać, produkować i lokować na rynku krajowym i zagranicznym produkty przy takich kosztach i cenach, że daje im to dochody przekraczające koszty, daje im to zyski, powoduje wzrost rentowności. Na tym można także budować ekspansję strategii wzrostu poszczególnych firm, które będą miały coraz większą zdolność akumulacyjną i inwestycyjną. Wobec tego nic dziwnego, że rośnie piąty miesiąc z rzędu, nie bez powodu przecież, optymizm konsumentów. Ten optymizm jest też oparty na faktach, gdyż konsumenci widzą, po pierwsze, że zaczęło spadać bezrobocie, po drugie, że coraz szybciej rośnie produkcja, po trzecie, że występuje stabilność finansowa - jest bardzo niski stopień inflacji, z czego korzystają gospodarstwa domowe - i wreszcie, co najważniejsze dla konsumentów, że rośnie poziom ich dochodów realnych, a zatem możliwości wydatkowania i konsumowania, a więc zaspokajania potrzeb materialnych i duchowych w polskich rodzinach na wyższym poziomie.

Są i problemy; i nam ich nie brakuje. Wspomniano już o długu publicznym, mówił o tym także pan przewodniczący sejmowej Komisji Finansów Publicznych poseł Czerniawski. Dług publiczny narasta pomimo ożywienia, dyscypliny finansowej i dobrej realizacji budżetu tak po stronie dochodów, jak i po stronie wydatków, dlatego że wciąż deficyt. Mamy deficyt, który jest kosztowny, tak jak kosztowna jest sama obsługa długu publicznego, ze względu na relatywnie wciąż bardzo wysokie w porównaniu z innymi krajami będącymi w podobnej sytuacji stopy procentowe. I ten dług publiczny w relacji do produktu krajowego brutto zbliża się do granicy 50%, która zgodnie z ustawą przyjętą onegdaj przez Wysoką Izbę uruchamia pewne procedury ostrożnościowe i dostosowawcze. Czy ta bariera zostanie przekroczona w tym roku, co jest prawdopodobne, dowiemy się dopiero za jakiś czas, kiedy będziemy mieli ostatecznie zweryfikowane statystyki produktu krajowego brutto, a te na pewno będziemy znali w maju. Wtedy będziemy wiedzieć więcej. Gdybyśmy przekroczyli tenże próg 50% ewidentnie - albo ewidentnie go nie przekraczali i o niego się nie ocierali, raczej jesteśmy w tej drugiej sytuacji, jeśli nastąpi to przekroczenie, to na bardzo, bardzo niewielką skalę, jednakże cokolwiek więcej niż 50% z definicji oznacza więcej - wymagałoby to uruchomienia procedur ostrożnościowych. Przypomnijmy, polegają one na tym, że deficyt budżetu państwa w stosunku do dochodów budżetu państwa w kolejnym roku po roku, w którym dowiadujemy się, że w poprzednim ten próg został przekroczony, nie może być większy niż w roku, w którym ten próg został przekroczony. Gdyby to był rok 2002, tą miarą, tym tłem byłaby właśnie relacja deficytu tegorocznego, wynoszącego około 5,4% produktu krajowego brutto, do dochodów tegorocznych.

Po drugie, Wysoka Izbo, sprawa zasadnicza, a więc to, co jest przedmiotem naszej debaty - budżet na rok 2003. Opiera się on zatem na, jak rozumiem, już dziś niekwestionowanym jako nadmiernie optymistyczny czy wręcz nieodpowiedzialny, wskaźniku wzrostu produktu krajowego o 3,5%, przyjmowanym także przez wszystkich czy prawie wszystkie panie i prawie wszystkich panów posłów założeniu co do wzrostu realnego, a więc po wyeliminowaniu wzrostu cen na bardzo nisko zresztą kształtującym się poziomie produktu krajowego brutto. Zakładamy również, że w wyniku reformatorskich działań i polityki koordynowanej przez ministra finansów będzie się poprawiała ściągalność należności podatków i innych danin, dochodów do naszego wspólnego budżetu, do budżetu państwa polskiego. To, co jest zaproponowane, a co komisja w swoim sprawozdaniu potwierdza, jeśli chodzi o poprawę ściągalności do budżetu, w całej rozciągłości zachowuje swoją aktualność.

Po części także, sądzę, że będzie wykonany kolejny krok do przodu, jeśli chodzi o trwający proces absorpcji szarej strefy. Szarej strefy, jako że ona jest szara, a nie czarna, z czarną bowiem konsekwentnie, bardzo konsekwentnie, jak i z wszelkimi formami łamania prawa będziemy walczyć. Szarą strefę natomiast chcemy absorbować, a więc wciągać różnymi metodami do głównego, zarejestrowanego, legalnego, a więc także opodatkowanego obiegu gospodarczego. Chodzi o to, żeby ci, którzy prowadzą interesy, którzy uzyskują dochody, którzy zatrudniają ludzi, mogli dalej to robić, jeśli produkują dobra i świadczą usługi sprzedawane na rynku, ale żeby też płacili, dzielili się z resztą społeczeństwa poprzez system finansów publicznych częścią tego dochodu, zasilali także nasz system ubezpieczeń społecznych stosownymi wpłatami. Pod tym kątem rząd przedstawił, a Wysoka Izba i Senat uchwaliły ustawę tzw. abolicyjną. Prezydent powiedział, że ją podpisze, potem jednak nie podpisał, i skierował zapytanie do Trybunału Konstytucyjnego, który swoim orzeczeniem stwierdził niezgodność zawartych tam przepisów, ustalonych przez Wysoką Izbę, z ustawą zasadniczą. Rząd przyjmuje decyzję Trybunału Konstytucyjnego, która jest przecież ostateczna, do wiadomości. Wszakże trzeba podkreślić, że niewejście w życie tych rozwiązań, które tam są zaproponowane, odbywa się czy stanowi dodatkowy koszt dla naszego społeczeństwa, gdyż pozbawia je pewnych dochodów. Ale rzecz najważniejsza nie tkwi w tym. Istotą tej ustawy, a także towarzyszącego abolicji instrumentu fiskalnego w postaci proponowanych tam deklaracji majątkowych, było właśnie to, aby jak największą część szarej strefy trwale wyciągnąć, wydobyć na powierzchnię, ponad kreskę i utrzymać ją pro bono publico, dla korzyści publicznej, w oficjalnym obiegu gospodarczym. Teraz tego instrumentu mieć nie będziemy, wobec tego trudniej będzie nam realizować skądinąd słuszne zadanie, oczekiwane przez społeczeństwo, a mianowicie dalszej absorpcji szarej strefy. Ma to także określone konsekwencje dochodowe, jeśli chodzi o budżet państwa. Gdyż w projekcie ustawy, którą Wysoka Izba rozpatruje, rząd prognozował dochody z tego tytułu na około 600 mln zł. Ale, jak podkreślam, najważniejsze w tej ustawie było to, aby ci, którzy nie łamali prawa, a prowadzili różne formy działalności dochodowej, mogli zarejestrować to, co jeszcze być może nie jest tu i ówdzie zarejestrowane, i od tego momentu działali w zinstytucjonalizowanym obiegu oficjalnej naszej gospodarki, tak jak przystało na dobrze zorganizowaną społeczną gospodarkę rynkową. Źle wobec tego się stało, że tego instrumentu mieć nie będziemy, ale mamy inne instrumenty, tym bardziej będziemy się starali z nich korzystać, aby proces absorpcji szarej strefy trwał.

Pan przewodniczący komisji sejmowej poseł Czerniawski przedstawił wnioski z prac, w których uczestniczyliśmy jako rząd. Ministrowie i eksperci odpowiadali na wszystkie pytania, które panie i panowie posłowie zadawali. Przed chwilą wysłuchaliśmy z zainteresowaniem także rząd, przedłożenia posła sprawozdawcy. Te poprawki, te uzupełnienia, te udoskonalenia, które komisja proponuje, z pewnością są dobre, bo któż, jeśli nie Komisja Finansów Publicznych Sejmu Rzeczypospolitej, ma wiedzieć najlepiej, jak ostatecznie ustalić proporcje strumieni w tej ustawie o tak kapitalnym znaczeniu dla społeczeństwa, państwa i gospodarki, jaką jest budżet.

Trzecia kwestia, o której chcę mówić, dotyczy restrukturyzacji, tzw. ustaw restrukturyzacyjnych, które są realizowane zgodnie z decyzją Wysokiej Izby w tych dniach, w tych miesiącach. Pewne etapy zostały zakończone, pewne są przed nami. Celem ustawy restrukturyzacyjnej nie jest zmaksymalizowanie dochodów budżetu państwa, natomiast to, że zakładała i zakłada pewien poziom dochodów. Jej celem, co trzeba wyraźnie podkreślić, jest właśnie restrukturyzacja finansowa podmiotów gospodarczych, polskich przedsiębiorców, którzy zostali wpędzeni niekiedy w opłakany stan nieodpowiedzialną polityką lat poprzednich. Jeśli się czegoś nie spodziewaliśmy wychodząc z takimi inicjatywami, to chyba tego, że do owego opłakanego stanu zostało doprowadzonych aż tak dużo firm, zwłaszcza małych i prywatnych. Podkreślano bowiem, znowu albo się myląc, bo nie rozumiejąc, albo się myląc, bo intencjonalnie, że ten zamysł reformatorski kierowany jest przede wszystkim do dużych, starych, niekonkurencyjnych, nierozwojowych firm państwowych. Otóż zgłosiło się dotychczas - gdyż jeszcze nadchodzą zgłoszenia pocztą i ten rachunek ostatecznie może ulec pewnej zmianie in plus - aż prawie 60 tys. firm, z czego 58 363 to firmy małe, zatrudniające do 50 pracowników. Prawie w 100 % - jeśli w ogóle nie w 100% - te małe firmy to są firmy prywatne, jest 708 firm średnich, a firm dużych, zatrudniających powyżej 250 pracowników, zgłosiło się tylko 337. Z dobrodziejstwa ustawy restrukturyzacyjnej korzystają zatem przede wszystkim średnie i małe firmy sektora prywatnego, który nie jest w stanie regulować swoich zobowiązań publicznoprawnych ze względu na nadmierne wytłumienie koniunktury poprzez drastyczne ograniczenie metodami fiskalnymi i monetarnymi popytu wewnętrznego w poprzednich latach. Teraz te firmy korzystają z tej oferty, przedstawiając sukcesywnie swoje programy naprawcze, programy restrukturyzacji finansowej i powiązanych z nią restrukturyzacji rzeczowej i zatrudnienia, i w ślad za tym będą wnosić opłatę restrukturyzacyjną - w zdecydowanej większości przypadków, jak Wysoka Izba postanowiła, w wysokości 15%, a w niektórych przypadkach - zgodnie z zasadami - w wysokości 1,5%. I tu się wszystko albo wiele rzeczy nam łączy. Otóż dzięki temu, że Wysoka Izba wyszła z tym reformatorskim zabiegiem restrukturyzacji, dziesiątki, jeśli nie tysiące tych firm jeszcze są firmami, które działają, a nie ogłosiły upadłości i bankructwa. One były w stanie przedagonalnym, one miały zejść z rynku w myśl koncepcji schładzania koniunktury i wyhamowywania wewnętrznego popytu, która dominowała, zanim ten rząd przejął władzę. A teraz okazuje się, że odwracamy ten proces i wiele z tych firm, zamiast zwalniać ludzi, zaczyna zatrudniać, zamiast zwalniać, jak wcześniej planowano, utrzymuje stan zatrudnienia, dlatego że uzyskuje przestrzeń do oddechu, uzyskuje pewną perspektywę finansową, choć jeszcze trzeba się wspólnie bardzo wiele napracować. Przede wszystkim trzeba zrealizować programy restrukturyzacyjne, gdyż to jest oferta, jak mówiliśmy z tego miejsca przy innej okazji, w lipcu tego roku - coś za coś. Państwo jest skłonne zrestrukturyzować swoje należności z tytułu niezapłaconych w terminie podatków i innych świadczeń publicznoprawnych na rzecz naszego wspólnego skarbu państwa w zamian za opłatę restrukturyzacyjną i konkretny rzeczowy, wiarygodny, a potem dobrze pod naszą kontrolą i we współpracy z naszymi służbami zrealizowany program restrukturyzacji.

Suma zaległych zobowiązań tych blisko 60 tys. firm, które przystąpiły do działań restrukturyzacji finansowej sięga 6200 mln zł, wobec tego dochody z tego tytułu, które na pewno będziemy mieli w naszym budżecie, wynoszą ok. 625 mln, a być może więcej - ale w tej fazie rząd proponuje przyjąć, że jest to 624 mln, gdyż to jest pewne. Prawdopodobne jest, że może to być nieco więcej, w zależności od tego, jaka ostatecznie będzie struktura firm, które będą płaciły 15-procentową opłatę restrukturyzacyjną, i jaki będzie udział tych, które będą płaciły 1,5%. Ten zabieg zatem dobrze przebiega, realizuje się pomyślnie i sądzę, że jest jednym z istotnych czynników ożywiania koniunktury, przyspieszania tempa wzrostu, przyczyniającym się do początku spadku bezrobocia, także wzrostu optymizmu konsumentów, bo wielu z nich w tych firmach ma pracę - jedni ją utrzymali, a mogli ją stracić, a inni ją znaleźli, a bez tego by jej znaleźć nie mogli.

Czwarty problem, panie marszałku, Wysoka Izbo, dotyczy korekty, o której wspominał pan poseł Czerniawski, a o którą chciałbym prosić Wysoką Izbę w związku z przebiegiem procesu restrukturyzacji, od strony jego konsekwencji dochodowych dla budżetu państwa, a także w związku z decyzjami Trybunału Konstytucyjnego odnośnie do tzw. ustawy abolicyjnej. Z tych dwu tytułów w stosunku do wcześniejszego przedłożenia rządowego dochody mogą być - w jednym przypadku na pewno będą - w przypadku abolicji dotyczy to kwoty 600 mln, w drugim przypadku, w zależności od tego, jak ukształtują się ostatecznie dochody z tytułu opłat restrukturyzacyjnych, może być ubytek do ok. 700 mln. W sumie zatem powstaje pytanie: Skąd więc mamy wziąć dzisiaj 1300 mln złotych, jeśli chcielibyśmy, aby ten poziom dochodów i ten poziom wydatków, który jest zapisany według sprawozdania Komisji Finansów Publicznych w dzisiaj dyskutowanym budżecie, został utrzymany?

Otóż rząd proponuje takie rozwiązanie - aby Wysoka Izba zechciała się nad nim zastanowić i przyjąć je - mianowicie: w wyniku decyzji ministra finansów z lata tego roku o obniżeniu akcyzy na wyroby spirytusowe o 30%, skokowo został ograniczony, jak sądzimy, przemyt i wprowadzanie do obrotu nielegalnych wyrobów spirytusowych i nastąpiło wyraźne ożywienie w rodzimym przemyśle spirytusowym, widzimy bowiem, jak rośnie produkcja i jak po pewnym okresie dostosowania zaczynają rosnąć z tego tytułu dochody, w tym także z akcyzy. W stosunku do tego, co było przewidywane w dokumencie przygotowywanym dwa miesiące temu, jeszcze we wrześniu, przez rząd, dzisiaj widzimy możliwość zebrania dochodów z tytułu akcyzy od wyrobów spirytusowych o 83 mln zł większych.

Jeśli chodzi o cła przy ożywieniu produkcji i szybkim wzroście - co ma także oczywiście pewien kontekst asortymentowy i geograficzny - obrotów handlu zagranicznego - a przecież eksport i import rosną bardzo szybko, a tutaj chodzi zwłaszcza o import - proponujemy zwiększyć dochody z ceł o kolejne 60 mln zł.

Po trzecie, poprawa sytuacji w polskiej gospodarce, reformatorskie działania rządu SLD, Unii Pracy i PSL, poprawa klimatu, jeśli chodzi o oczekiwania inwestorów i polskich przedsiębiorców, rosnący optymizm konsumentów, rozkręcanie się koniunktury, kompromitacja szyderczego prześmiewania się z realistycznej i ambitnej prognozy wzrostu produktu krajowego brutto w roku przyszłym o 3,5%, kompromitacja ocen niektórych analityków, że oto PKB w III kwartale zwiększy się maksimum o 0,7%, w sytuacji kiedy już dziś wiadomo, że zwiększył się o około 2% - te wszystkie czynniki, jak również, co trzeba podkreślić, skuteczne, pomyślne i korzystne dla Polski negocjowanie naszych warunków przystąpienia do Unii Europejskiej, podniosły wiarygodność polskiej gospodarki na międzynarodowych rynkach finansowych. W ślad za tym jedna z agencji, która ma niezwykle istotny wpływ na to, jakie są oczekiwania inwestorów na rynkach finansowych, kapitałowych naszej globalnej gospodarki, a mianowicie amerykańska, nowojorska agencja Moody's, podniosła notowania polskich papierów aż o dwa oczka, co się bardzo rzadko zdarza. A więc wzrost optymizmu polskich konsumentów idzie w parze ze wzrostem optymizmu odnośnie do przyszłości polskiej gospodarki, bo ona jest widziana z coraz większym optymizmem, także zagranicznych inwestorów. Mam nadzieję, że ten wzrost optymizmu stanie się udziałem także posłów naszej opozycji. Z tego tytułu, że Moody's podniósł o dwa oczka notowania polskich papierów wartościowych, natychmiast widzimy pewne pozytywne z punktu widzenia interesów polskich finansów publicznych obniżanie się kosztów rynkowych stóp procentowych na niektóre papiery i obniżanie się kosztów obsługi długu publicznego. Przeszacowując zatem koszty obsługi długu publicznego - a stanowią one olbrzymią kwotę w przyszłorocznym budżecie, jest to jedna z podstawowych pozycji w naszych wydatkach - wydatki z tego tytułu można zmniejszyć o 43,4 mln zł. W sumie jest to 186,4 mln zł.

Pozostaje zatem pytanie, proszę pań i panów posłów, skąd wziąć brakujące 1 113 600 tys. zł? Takie jest pytanie. I oto jest odpowiedź: 1 113 600 tys. zł dodatkowo wpłynie do budżetu państwa polskiego w roku przyszłym dlatego, że dotychczas w poprzedniej wersji przedłożenia budżetowego mamy zapisane wpłaty z tytułu zysku niezależnego banku centralnego - Narodowego Banku Polskiego w wysokości 3567 mln złotych. Teraz proponujemy, aby zysk, który wpłynie do budżetu naszego państwa, wyniósł 4 680 600 tys. zł. Jest to dokładnie właśnie ten 1 113 600 tys. zł. Chcę stwierdzić i poinformować pana marszałka i Wysoką Izbę, że decyzja o wpłacie do budżetu państwa polskiego z zysku Narodowego Banku Polskiego kwoty 4 680 600 tys. zł jest decyzją niezależnego Narodowego Banku Polskiego, jego kierownictwa, Rady Polityki Pieniężnej oraz prezesa, i jest to uzgodnione z prezesem Narodowego Banku Polskiego, o czym Wysoką Izbę informuję. Przyjmujemy wobec tego tę informację i jako rząd kierujemy tę korektę (Oklaski) do Wysokiej Izby do zaakceptowania. Skąd to się bierze? Pismo w tej sprawie minister finansów otrzymał dopiero w ubiegłym tygodniu, trwają bowiem pewne szacunki i przeliczenia także pozycji finansowych w niezależnym Narodowym Banku Polskim. Przy skądinąd dotkliwych dla podmiotów gospodarczych wysokich stopach procentowych określone zyski realizuje Narodowy Bank Polski, który ustawowo odprowadza zdecydowaną większość swego zysku do budżetu państwa. Dzisiaj założona wielkość tego zysku wynosi 4 680 600 tys. zł. W sumie zatem daje nam to kwotę 1300 mln zł. Problemu nie ma.

Dochody w tym kontekście wyniosłyby ostatecznie 154 813 mln, a wydatki - 193 498 mln, a więc nie ulegają one zmianie. Nie zmniejszamy i nie wnosimy o zmniejszenie jakichkolwiek wydatków. Nie chcemy, aby one nie wzrosły w takim stopniu, w jakim zakładaliśmy to wcześniej. Powiem państwu więcej. Te wydatki rosną w większym stopniu, niż wydawało się to wcześniej, dlatego że one nadal mają się zwiększyć aż o 4,5% w budżecie stabilizacji i rozwoju, natomiast inflacja jest niższa i będzie najprawdopodobniej niższa również w roku przyszłym. Pan poseł Czerniawski w swoim sprawozdaniu cały czas opiera się, i słusznie, na oficjalnych, uzgodnionych pomiędzy nami a komisją sejmową prognozach co do inflacji tegorocznej i przyszłorocznej. W tym roku przyjmujemy - przyjęliśmy wcześniej, i tak weryfikując, jak państwo pamiętacie, istotnie w dół tę prognozę - że wyniesie ona, mierzona indeksem cen konsumpcyjnych, średniorocznie do średniorocznego poziomu cen w 2001 r., jedynie 2,1. Sądzę, i pora to dziś powiedzieć - zwłaszcza na tle wspomnianej, o czym mówiłem, najniższej stopy inflacji od 30 lat w październiku w porównaniu z październikiem roku ubiegłego, kiedy to wyniosła ona 1,1, a w końcu roku, grudzień do grudnia, wyniesie ok. 1,3 - że inflacja w tym roku oscyluje wokół 2%, nie jest nawet wykluczone, że będzie poniżej 2%. Co to oznacza? To oznacza, że Wysoka Izba pomyliła się jak prawie nikt, tak to się nawet analitycy niektórych banków nie mylą, Wysoka Izba bowiem założyła na ten rok inflację średnią 4,5%, a ona wynosi 2%. A co to oznacza? A to oznacza, że wzrost realnych wydatków z budżetu państwa polskiego jest o ok. 2,5 punktu procentowego większy, czyli jest znakomita poprawa finansowania wielu potrzeb społecznych i rozwojowych. Gdyby nie było tej pomyłki Sejmu w budżecie na rok 2002, można domyślać się - choć tego już teraz nikt nikomu nie udowodni, bo rzecz się stała, i cieszyć się z tego muszą wszyscy, którzy są beneficjentami budżetu państwa polskiego, że dochody realne rosną im o dużo więcej, bo o te dodatkowe 2,5 punktu procentowego - że wydatki byłyby na takim realnym poziomie, na jakim państwo w budżecie to założyliście, a więc byłyby o 4,5 mld w tym roku mniejsze. Te 4,5 mld jednak trafia do gospodarki, także w czwartym kwartale, i jest jednym z dodatkowych kół zamachowych napędzających polską machinę gospodarczą, gdyż ożywić koniunkturę gospodarczą można tylko wtedy, kiedy będzie rósł nadal, w sposób nieinflacyjny, popyt. I to jest część polityki gospodarczej, polityki finansowej, którą także jako wicepremier i minister finansów Rzeczypospolitej koordynuję.

Zatem jeśli chodzi o wydatki w roku przyszłym, utrzymywane one są, i po wnioskach komisji, i po korekcie, którą przedstawiam, na poziomie 193,5 mld zł w zaokrągleniu, co oznacza już nie, jak wcześniej uważaliśmy, 2,2% realnie więcej, ale być może 2,5% realnie więcej. Jest to więc kolejna dobra wiadomość, zwłaszcza dla polskich rodzin, które utrzymują się z transferów, z wypłat, z dochodów finansowanych bądź dofinansowywanych z budżetu państwa polskiego, a także jest to radosna wiadomość dla polskich przedsiębiorców, którzy ze wsparcia finansowego poprzez różne instrumenty aktywnej polityki przemysłowej i handlowej naszego rządu korzystają. W tym kontekście deficyt utrzymuje się na zakładanym wcześniej poziomie 38 700 mln zł, a więc co najwyżej, przy założonej prognozie wzrostu gospodarczego, PKB o 3,5%, realnie licząc, 4,9%, to jest aż o 0,5 punktu procentowego mniej niż w trudnym roku 2002, który, jak powiedziałem, jeśli chodzi o sytuację budżetową, przebiega do tej pory pomyślnie.

Wobec tego, po piąte, panie marszałku, Wysoka Izbo, chciałbym stwierdzić, że budżet stabilizacji i rozwoju - w takim kształcie, w jakim został przedłożony przez rząd pana premiera Millera we wrześniu i był dyskutowany tutaj podczas pierwszego czytania w październiku, skorygowany o te wnioski, które słusznie przedstawia Komisja Finansów Publicznych, uzupełniony o tę korektę, która jest konsekwencją następstw fiskalnych, dochodowych realizacji skądinąd dobrze funkcjonującej ustawy o restrukturyzacji finansowej przedsiębiorców i decyzji Trybunału Konstytucyjnego - dobrze się wpasowuje w naszą strategię dla Polski, opartą o cztery filary. Szybki wzrost - już go widać. Sprawiedliwy podział - jest go coraz więcej. Korzystna integracja - coraz mniej osób w to wątpi. Skuteczne państwo - coraz bardziej widać efekty jego działalności.

W tym też kontekście, dziękując państwu za uwagę, chciałbym bardzo serdecznie podziękować panu posłowi Czerniawskiemu, w imieniu rządu, w imieniu swoim własnym, za tak kreatywne współdziałanie z nami i poprawienie pewnych uchybień, niedociągnięć, które w wersji projektu budżetu państwa się znalazły, za udoskonalenie tego przedłożenia i przygotowanie tego dokumentu - budżetu stabilizacji i rozwoju Wysokiej Izbie do przyjęcia, na co liczymy wraz z polskim społeczeństwem, to społeczeństwo bowiem właścicielem jest tego budżetu. Dziękuję.