Wystąpienie Wiceprezesa Rady Ministrów, Ministra Finansów Grzegorza W. Kołodko w odpowiedzi na stanowisko pani poseł Zyty Gilowskiej
(35 posiedzenie Sejmu RP, 1 dzień, 21 listopada 2002 r.)

       

 

Szanowny Panie Marszałku!
Wysoka Izbo!

Chciałbym odnieść się do kilku wypowiedzi pani poseł Gilowskiej, zwłaszcza do tych fragmentów, gdzie trzeba rozwiać pewne wątpliwości, gdzie musi być zadany odpór absolutnej nieprawdzie, której nie przystoi głosić w parlamencie Rzeczypospolitej. Otóż, oświadczam, panie marszałku i Wysoka Izbo, że żadnego ukrytego deficytu nie ma. Jeśli byłby on ukryty, to skąd wiedziałaby o nim pani poseł Gilowska.

Jeśli pani poseł Gilowska mówi, że wszyscy wiedzą, to z definicji nie jest on ukryty. Sądzę, że gdy ktoś coś widzi, to chyba widzi, co widzi i przy okazji jeszcze powinien wiedzieć, co mówi. Nie ma ukrytego deficytu. Deficyt budżetu państwa polskiego, zgodnie z definicją zawartą w ustawie o finansach publicznych, przyjętą zresztą przez Wysoką Izbę przy innej okoliczności, co nas obowiązuje i co potwierdzam, ma wynieść w roku przyszłym tylko 38,7 mld zł. Choć oczywiście system finansów publicznych jest dużo bardziej złożony i skomplikowany, bo oprócz budżetu państwa mamy jeszcze instytucje parabudżetowe, fundusze, a także finanse samorządów terytorialnych, przez które zresztą przechodzi ok. 80 mld zł, w tym także bardzo olbrzymia kwota, która jest alokacją z budżetu państwa w postaci subwencji do zadań celowych realizowanych przez samorządy, zwłaszcza na szczeblu gminnym.

Ten deficyt jest bardzo niewielki, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę bałagan, który powstał także wskutek działalności politycznej i nieudacznictwa ekonomicznego i politycznego poprzedniej ekipy gospodarczej, w tym także tej, która po części współtworzy dzisiaj partię polityczną, w imieniu której wystąpiła pani poseł Gilowska, a więc Platformę Obywatelskią. Chodzi o to, że - o czym wszyscy wiedzą - nie mój poprzednik, lecz poprzednik mojego poprzednika jakiś czas temu poinformował opinię publiczną, a także parlament, że oto państwu polskiemu grozi deficyt budżetowy, który próbowano ukryć, pani poseł, panie marszałku, Wysoka Izbo. Deficyt rzędu 80-90 mld zł. I oto my wychodzimy dzisiaj z propozycją bardzo niewielkiego deficytu z tego punktu widzenia. Czy jest on zatem mały? On jest duży. Najlepiej byłoby w ogóle nie mieć deficytu, ale należało utrzymać tempo wzrostu gospodarczego na poziomie 6-7%, którym to tempem kroczyliśmy w latach 1994-1997, realizując strategię dla Polski przy koalicji rządzącej podobnie jak teraz, a nie sprowadzić do zera, jak wtedy, kiedy to źle rządzono polską gospodarką i finansami przy wsparciu politycznym partii, które teraz siedzą po tej stronie.

Nie ma wobec tego żadnego ukrytego deficytu, nie ma żadnych śmieci zamiatanych pod dywan, panie marszałku. A czy są śmieci pod dywanem? Są. Ja je cały czas próbuję odkurzyć, usunąć, wyeliminować, posprzątać. Sprzątamy bowiem po błędnej, fatalnej polityce gospodarczej finansowej lat 1998-2001 i usuwamy śmieci, które znalazłem pod dywanem. Naszych natomiast tam nie dokładamy.

Kolejna sprawa. Jeśli chodzi o dochody - ze zbawiennej, jak się okazuje dla prawie 60 tys. firm, z czego ponad 90%, czyli przytłaczająca większość to małe, średnie, prywatne przedsiębiorstwa - ustawy o restrukturyzacji finansowej, którą inni wolą nazywać oddłużeniową, będą wynosiły co najmniej 625 mln według naszych obecnych szacunków i bezpodstawne, nie wiem, czym motywowane, jest kwestionowanie tej kwoty. Rozumiem, że tę trzeba kwestionować, skoro nie zgłaszamy już kwot większych. Ale przypuszczam, panie marszałku, że gdybym powiedział, iż będzie to tylko 400 mln, także byłoby to zakwestionowane, dlaczego bowiem nie kwestionować faktów, skoro nie ma się innej, lepszej argumentacji.

Co do tzw. abolicji, powiedziałem wówczas, zanim Wysoka Izba przegłosowała tę ustawę, kiedy rząd ją przyjął, uderz w stół, a nożyce się odezwą. Odzywały się. Odzywały się, proszę państwa, nadal się odzywają. Otóż, instrument, którym chcieliśmy absorbować szarą strefę nie wejdzie w życie, przynajmniej nie w tej fazie, nie w takiej postaci, w jakiej Wysoka Izba to uchwaliła. Ale przecież nie chodzi tylko o abolicję. Integralną częścią tego reformatorskiego, oczekiwanego przez społeczeństwo rozwiązania - bo w jego to interesie przecież było, aby zwiększać dochody do budżetu państwa i cywilizować obrót gospodarczy - były także deklaracje majątkowe. I w tym kontekście, przecież nie jest to tajemnicą, wie o tym przytłaczająca większość uczciwych polskich obywateli, nie wszyscy są skłonni, chętni, aby takie deklaracje składać. Ci, którzy nie mają nic do ukrycia, gdyż ich dochody, nawet wielkie, pochodzą z uczciwej przedsiębiorczości, którą popieramy naszymi działaniami, spokojnie mogliby takie deklaracje wypełnić. Nigdy nie działali przecież w szarej sferze, a na pewno już nie w sferze czarnej, która musi być - jak powiedziałem - zwalczana ze względu na to, że z przestępczością gospodarczą będziemy zawsze konsekwentnie walczyć. Teraz tego rozwiązania nie będzie. Nożyce brzęczą, gdyż są cały czas w jakimś rezonansie.

Czwarta sprawa. Chciałbym sprostować pomówienie pani poseł Gilowskiej, jakobym zarzucał kompromitację czy skompromitowanie tym, którzy krytykowali a to ustawę abolicyjną, a to restrukturyzacyjną. Precyzyjnie użyłem określenia, kiedy nastąpiła kompromitacja, odnosząc to do tych polityków, do tych publicystów, do tych analityków, do tych ekonomistów, którzy jeszcze niedawno kwestionowali możliwość wzrostu PKB w trzecim kwartale o 2%, twierdząc, że rośnie o 0,7%, jak również wiarygodność i szanse na realizację 3,5-procentowego wzrostu PKB w roku przyszłym. W tym kontekście mówiłem, że te sądy, te opinie już się skompromitowały. Czyż bowiem nie jest kompromitacją stwierdzenie, że wzrost w trzecim kwartale wynosi 0,7%, w sytuacji kiedy GUS ogłasza nazajutrz, że wynosi ok. 2%? A o ile razy trzeba się pomylić, panie i panowie posłowie Platformy Obywatelskiej, żeby się skompromitować? Ja uważam, że jeśli ktoś się myli 3-krotnie i chce poważnie dyskutować z ministrem finansów Rzeczypospolitej, to traci przesłanki, traci grunt merytoryczny, dlatego że minister finansów, jeśli się myśli, to dotyczy to miejsca po przecinku, najczęściej drugiego, a nigdy o 3 razy.

Sprawa piąta. Totalnym nieporozumieniem - i zdumiewa mnie to w wypowiedzi pani poseł Gilowskiej - jest wątek dotyczący Narodowego Banku Polskiego. Tu nikt nikogo nie ratuje. Po prostu zmieniła się prognoza, która jest uzgodniona wewnątrz kierownictwa niezależnego Narodowego Banku Polskiego co do tego, jaki ostatecznie będzie zysk tej instytucji. Otóż ta instytucja też się pomyliła i to się pomyliła w stosunku do swoich wcześniejszych prognoz właśnie o 1113 mln. Dzięki tej pomyłce tegoż niezależnego banku centralnego mamy teraz informację, że zysk przejmuje ustawowo budżet państwa. Zysk ten jest własnością państwa polskiego, a nie jakiegoś banku. Nawet tak niezależnego i tak centralnego, jak nasz narodowy.

Winien może jestem i taką informację dla tych z państwa, którzy tego szczegółu mogą nie pamiętać, że budżet państwa przejmuje w wyniku regulacji ustawowych ok. 87% zysku Narodowego Banku Polskiego na mocy ustawy. Skąd się bierze zysk w Narodowym Banku Polskim i dlaczego nastąpiło takie niedoszacowanie przez zarząd banku czy Radę Polityki Pieniężnej, wcześniej prezesa, zysku w tym roku i w roku przyszłym - jest to oczywiście ich prognoza, jak sądzę, teraz już wiarygodna, bo oparta także o założenia dotyczące daleko wyższej dynamiki gospodarczej niż to wcześniej zakładano - to już inna sprawa. Mamy taką informację z banku centralnego, nas tylko o tym informują. To jest tak samo, pani poseł, Wysoka Izbo, jakby przedsiębiorca raptem dowiedział się, że ceny na rynku skoczyły, w wyniku tego ma większe dochody, większe zyski, płaci w przyszłym roku obniżony przez nas, jeśli tak Wysoka Izba postanowi, podatek od osób prawnych, od przedsiębiorców w wysokości 27%. Myślał, że będzie miał 1 tys., że - upraszczając - z tego tytułu zapłaci 270, a teraz okazuje się, że mu interesy tak poszły - bo on nie ma z tym nic wspólnego, tylko tak się ułożyły parametry rynkowe - że ma 2 tys. zysku, wobec tego płaci 540 i informuje o tym urząd skarbowy. Tak to wygląda. Wobec tego nikt nas tutaj nie ratuje, tylko przedkładamy propozycje korekty do budżetu stabilizacji i rozwoju tak, aby utrzymać się przy deficycie na poziomie 38,7 mln i nie ma żadnej dodatkowej luki, w której istnienie wierzy pani poseł Gilowska (ale najprawdopodobniej tylko ona).

Po szóste. Nie będziemy realizować postulatu ani prośby pani poseł Gilowskiej i nie będziemy dziękować celnikom i ich zwalniać, co pani sugeruje. Celników będziemy wynagradzać za ich trudną, niewdzięczną pracę, zgodnie z regulacjami ustawowymi, które uchwalił parlament, a także zgodnie z możliwościami finansowymi, które wynikają z ustaw budżetowych. Praca celników bowiem nie jest łatwa i społeczeństwo oczekuje od nas, jeśli chodzi o celników, abyśmy zatrudniali właściwą liczbę ludzi. Chodzi też o to, aby czynili oni swoją powinność, aby rosło ich morale i kwalifikacje. A za dobrą pracę trzeba dobrze płacić, także motywując takie służby, jak służby celne czy służby skarbowe, do tego, by pracowały czasami w trudnych warunkach, ponadnormatywnie po to, by zwiększać nasze wspólne dochody. Temu służą w tym konkretnym przypadku środki specjalne.

Co do podatku ryczałtowego od oprocentowania odsetek, to mamy kolejne nieprawdziwe twierdzenie dlatego, że ten podatek jest zupełnie przyzwoicie ściągany, przynajmniej od kilku miesięcy, tj. od kiedy sytuacja się ustabilizowała i rozkręciła. W ciągu wszystkich miesięcy drugiego półrocza, od lipca począwszy, dochody budżetu państwa z tytułu podatku ryczałtowego od oprocentowania lokat bankowych przekraczają 100 mln zł. A więc gdyby przyjąć, że będą się one utrzymywały mniej więcej na tym poziomie, jak to było w miesiącach lipiec-październik, to można w związku z tym prognozować dochód nawet plus-minus ok. 1400 mln zł. Generalnie natomiast trzeba podkreślić również to, że w polskim społeczeństwie rośnie skłonność do oszczędzania, gdyż skłonność do oszczędzania jest przede wszystkim funkcją dwóch zjawisk, dwóch procesów, a mianowicie: poziomu realnych dochodów, które zaczynają się zwiększać dlatego, że poprawia się koniunktura gospodarcza, rosną zyski przedsiębiorców, wynagrodzenia i inne dochody ludności, oraz wzrostu optymizmu konsumentów co do przyszłości. Konsumenci uważają, że oszczędzanie ma sens i jest na co oszczędzać. Na to oczywiście nakładają się także efekty stabilizacji, natomiast rynek kapitałowy i instytucje pośrednictwa finansowego są tak bogate, że obserwujemy przesuwanie się części strumienia oszczędności systemu bankowego - także pod wpływem, jak można domniemywać, zastosowania tego podatku ryczałtowego - na inne segmenty sektora, gdzie się oszczędza: zarówno do instytucji ubezpieczeniowych, na rynek kapitałowy czy w papiery wartościowe. Sprzyja to poprawie zdolności do finansowania rozwoju polskiej gospodarki i służy formowaniu kapitału.

Jeśli zaś chodzi o apel czy prośbę, żebyśmy dokonali przeglądu kadr i zwalniali ludzi o niewłaściwych kwalifikacjach, to pani poseł wymieniła jeden przypadek, a my moglibyśmy wymienić setki. Tak, rząd pana premiera Millera podjął się tego dzieła, dokonuje przeglądu kadr i restrukturyzuje także zatrudnienie na różnych szczeblach administracji po to, by właściwi ludzie byli na właściwym miejscu. I wielu z nominacji politycznych poprzednich czasów odchodzi, ale kiedy odchodzą, to z podobnych źródeł słyszymy, że to są ponoć motywowane politycznie jakieś czystki czy usuwanie ludzi, którzy politycznie mieliby podobno komuś nie odpowiadać. Polityce kadrowej rządu SLD - Unia Pracy - Polskie Stronnictwo Ludowe przyświeca przede wszystkim troska o efektywność oraz wysoki poziom merytoryczny i moralny służby cywilnej i wszystkich innych pracowników. Jeśli zaś w przeszłości popełniano błędy kadrowe, to jest to naprawiane przede wszystkim przez zastosowanie priorytetu w odniesieniu do ludzi młodych, wykształconych, dobrze przygotowanych do wykonywania swoich trudnych zadań. Wiąże się to także ze zwiększaniem zdolności Polski do absorpcji środków pomocowych z Unii Europejskiej. Natomiast jeśli są jeszcze znane pani poseł jakieś przypadki konkretne, na które trzeba zwrócić uwagę, jeśli chodzi o błędy polityki kadrowej, i bez względu na to, kto, kiedy i gdzie je popełnił, to jako wicepremier jestem na takie informacje otwarty i chętnie je przekażę koleżankom, kolegom ministrom, aby wyciągali z tego właściwe wnioski. Wniosek jest taki, że właściwi ludzie powinni być na właściwym miejscu. Wobec tego realizujemy to założenie. Choć szkoda, że tego niektórzy nie widzą, bo nie chcą, a jeśli ktoś nie chce, to nie zobaczy, że sprzątamy, że usuwamy bałagan, że zmniejszamy ten chaos i nieład, który wkradł się do polskiej gospodarki pod hasłem jej liberalizacji, a w zasadzie niedoskonałości i słabości instytucjonalnej. Rozwijamy przedsiębiorczość i nie byłoby tego przyspieszenia tempa wzrostu produkcji, nie byłoby tego rosnącego zainteresowania inwestorów krajowych i zagranicznych ekspansją polskiej gospodarki, gdyby przedsiębiorczość się nie rozwijała. Odbiurokratyzowujemy - wbrew temu, co niezgodnie z faktami i prawdą głosi pani poseł Gilowska - nasze struktury. Tej biurokracji jest coraz mniej. Czy jest jej tyle, ile powinno być? Za dużo. Czy nie należy nic więcej robić? Trzeba. Mam nadzieję, że w tej sprawie przynajmniej się zgodzimy.

Na koniec, panie marszałku, jeszcze jedno sprostowanie. Otóż nigdy o tym budżecie, który jest przedmiotem debaty - ani w trakcie pierwszego czytania, ani w trakcie obecnego, ani przy innych okazjach wypowiedzi publicznych - nie mówiłem, że jest to budżet nadziei. Zawsze mówiłem i nadal powtarzam, że jest to budżet stabilizacji i rozwoju. Wmawia mi się wobec tego, że twierdzę, iż jest to budżet nadziei. Nadzieję to może czasami miałem, miałem nadzieję do pewnego czasu, do dzisiaj, że pani poseł Gilowska to wszystko też rozumie. I tę nadzieję już straciłem.