Aktualności | O nas | Konferencje | Seminaria | Publikacje | "Tygryski" | Kontakt | Linki | Mapa serwisu

 

Wywiady

 

Publikacje

Książki

Eseje

Working Papers

Artykuły

Wywiady

CV

Kontakt

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

"Dziennik Wschodni", Lublin, 18 stycznia 2001 r.

 

Nauka lepsza od polityki

 

Rozmowa z profesorem Grzegorzem W. Kołodko

 

- Sondaże wyborcze jednoznacznie wskazują, że SLD wygra w przyszłych wyborach. Pan jest kojarzony z SLD. Czy rola wykładowcy wkrótce się w Pana przypadku skończy, a zacznie ponownie droga polityka?

 

- To ciekawe, że jestem tak odbierany, bo nade wszystko jestem niezależnym bezpartyjnym fachowcem. Wróciłem do Ojczyzny po kilku latach pracy za granicami w organizacjach międzynarodowych i amerykańskich uniwersytetach. Teraz jestem z powrotem na polskich uczelniach, gdzie nie tylko wykładam, ale również prowadzę prace badawcze - to jest moja pasja i mój zawód, zajmuję się tym czym lubię: czytam myślę, piszę i mówię. Nie jest moim marzeniem ani dążeniem powrót do polityki. Będę się jednak wypowiadał na temat polskiej gospodarki. Przyznaję, że wolę też wykładać, gdyż zdaje się studenci, mają większą zdolność do uczenia się niż politycy.

 

- 15 grudnia to w przypadku Lublina czarna data. Rozpoczęły się bowiem zwolnienia ponad 900 z 3,5 tys. pracowników w Daewoo. Czy tak ma wyglądać prywatyzacja?

 

- Z pewnością tak wyglądać nie powinna i nie musiała. Sprzęga się w tym przypadku kilka różnych wątków. Po pierwsze jest to kapitał zagraniczny w przemyśle motoryzacyjnym. Sytuacja w lubelskiej spółce nie tylko zależy od tego co dzieje się w Polsce, ale od ogólnej sytuacji całego koreańskiego koncernu, który popadł w tarapaty. Jego sytuacja jest zupełnie niezależna od tego co i jak dzieje się w Polsce. Generalnie uważam jednak, że dopływ inwestycji zagranicznych - jeśli są sensowne a zyski reinwestowane są w Polsce - służy rozwojowi polskiej gospodarki. Mówić to w tej sytuacji jaka wystąpiła w Daewoo niemal nie przystoi. Jest to jednak incydent, który nie zaprzecza tej regule.

 

- Czy jest jakaś recepta, aby uniknąć takich sytuacji?

 

- W jakimś stopniu można było tego uniknąć, ale jest to zasadniczo wynik wpływów zewnętrznych. Prawa gospodarki rynkowej są nieubłagane i niektóre firmy mogą sobie nie poradzić w warunkach narastającej konkurencyjności i globalizacji. Uważam jednak, że w Polsce globalizacja przynosi więcej szans niż zagrożeń.

 

- Obecnie rządzący politycy uważają, że dzisiejsza zła sytuacja wynika z kilku lat rządów SLD?

 

- Jest dokładnie odwrotnie. Sukcesy polskiej gospodarki są dostrzegane na całym świecie. Są one skutkiem odejścia "szoku bez terapii" z początku lat dziewięćdziesiątych. Spowolnienie dynamiki gospodarki w latach 1998-2000 jest wynikiem odejścia od wielu elementów polityki z lat 1994-1997. Dzisiaj z perspektywy lat widać, że dla polskiej gospodarki lata 1994-1997 były najlepsze w całym dziesięcioleciu. Ani przedtem ani potem sytuacja nie zmieniała się na lepsze. Uważam, że moralnie naganne jest to, że opozycja zwala swoją nieudolność na innych. Pogorszenie sytuacji gospodarczej w Polsce nie jest też skutkiem błędów polityków w Moskwie czy Waszyngtonie, czym również usiłowano jeszcze nie tak dawno tłumaczyć nasze kłopoty. Jest skutkiem błędów popełnionych w Warszawie po 1998 roku.

 

- Jakie są perspektywy na przyszłość?

 

- Najbliższe dwa lata nie są postrzegane jako zbyt dobre i to niezależnie od ewentualnych zmian politycznych. W gospodarce jest pewna inercja. Wszelkie prognozy jakie znam, w tym niezależne od polskiej propagandy, zakładają wzrost na podobnym poziomie do obecnego. Co gorsze zakładają one podobną dynamikę rozwoju na wiele następnych lat. Wynika z nich, że nie ma znaczenia kto będzie rządził. Być może też analitycy zakładają, że istota procesu jest taka, że nic więcej z gospodarki nie da się "wycisnąć".

 

- Czy to oznacza, że jesteśmy tak powiązani ze światem, że nic nie możemy zdziałać?

 

- Są determinanty rozwoju gospodarczego, albo zwiększamy wielkość inwestycji, albo ich efektywność; albo rośnie zatrudnienie, albo zwiększamy efektywność pracy nie zwiększając zatrudnienia. Ja widzę tylko dwie możliwości: pasywny scenariusz i pozytywna alternatywa. Jeśli założymy pasywny scenariusz to przyspieszenia oczekiwać nie należy. Jeśli zaś przyjmiemy wariant pozytywny to jest wiele przesłanek do powrotu Polski na ścieżkę przyspieszonego rozwoju. Ponowne wejście na ścieżkę wzrostu rzędu 6-7 procent będzie trudne, ale możliwe.

 

- Wraz z ożywieniem gospodarczym pojawią się nowe miejsca pracy i nowe firmy. Jak działać, aby w Polsce nastąpiło ożywienie gospodarcze?

 

- Ewentualny polski sukces gospodarczy zależy od wielu spraw. Utopią jest to, że uda się wiele osiągnąć przez samą politykę monetarną. Stopy procentowe trzeba obniżać, bo to będzie napędzać koniunkturę. Należy zachęcać kapitał zagraniczny do reinwestowania zysków w Polsce, aby nie były one transferowane do ich macierzystych krajów. Należy też stwarzać warunki do zwiększania skali inwestycji przez firmy krajowe poprzez ulgi systemowe, które będą prowadzić do powstania rodzimego kapitału. Wielkim błędem polityki lat 1998-2000 było preferowanie zagranicznego kapitału, który na dobrą sprawę nie jest zainteresowany reinwestowaniem zysku w Polsce. Stajemy się elementem gospodarki globalnej, ale to przynosi dodatkowe ryzyka, bo zyski mogą być wytransferowane, ale przynosi to także szanse, że zrealizowane gdzie indziej zyski mogą być tutaj zainwestowane. Polityka polska powinna być taka, aby to drugie dominowało a to pierwsze było zjawiskiem marginesowym. Niestety nie da się tego o powiedzieć o polityce ostatnich lat.

Kolejnym zakłamaniem rządów jest niewłaściwe przedstawianie sytuacji w Rosji i na Wschodzie. Recesja był tam większa w latach 1994-7 niż w 1998 roku. A w roku 2000 był tam boom gospodarczy. Można tam wiele zyskać. Gdy nasz eksport się skurczył, to wiele innych krajów zwiększały swój eksport, zajmując częstokroć pozycje pozostawione przez nasze firmy. Wspierała to polityka państwowa i finansowa.

 

- Ale polskie banki są pod kontrolą zagranicznego kapitału. Może nie chcą wspierać polskich interesów?

 

- Kapitał zagraniczny w bankach ma duże znaczenie. Oczywiście, że kapitał w bankach preferuje interesy państwa z którego pochodzi. Ale banki chcą przede wszystkim maksymalizować zysk, niezależnie od tego co wypisują na swoich sztandarach. Nie jest prawdziwą tezą, że banki zagraniczne działają wbrew polskim interesom. Może zdarzyć się tak, ale tak być nie musi. Równie dobrze można wykorzystać kapitał banków zagranicznych, aby finansować rozwój polskiej gospodarki. Bankom zagranicznym nie można kazać czegoś zrobić, ale można kontrolować transfer zysków, można wywierać wpływ na kierunki alokacji kapitału, można je wpuszczać szybciej lub wolniej do polskiej gospodarki. Nie byłbym jednak zwolennikiem chłodnego stosunku do zagranicznego kapitału na czele z bankami. Wydaje mi się raczej, że teraz musimy mieć strategię rozwoju polskiej gospodarki przy użyciu tych banków i z takim kapitałem jaki mamy. Musimy działać z nimi. W rzeczy samej sprzedano za dużo, za szybko i częstokroć za tanio. Nie rozpaczałbym nad tym faktem tylko szukał pozytywnej odpowiedzi. To jest tak jak z rolnikiem, który wychodzi i widzi, że pada deszcz. Nie obraża się na Boga, lecz pracuje w takich warunkach jakie ma aktualnie. Sami sobie stworzyliśmy takie warunki i teraz musimy patrzeć do przodu.

 

- Ostatnio coraz więcej mówi się o nadmiernym rozroście administracji. Prezydent zawetował ustawę o głównym urzędzie administracji publicznej, co jest sygnałem, że nie wszystko jest w tej sferze w porządku. Czy aparat urzędniczy kosztuje podatnika zbyt dużo?

 

- Absolutnie tak. Powinno być to inwestowane w rozwój infrastruktury, a nie liczebności. Z administracją jest tak jak z bajkową hydrą. Obcięcie jednej głowy powoduje, że odrastają dwie następne. Ja się tylko boję, że nowa miotła może nie wymieść wszystkiego. W Polsce jest tak, że jak chcemy ograniczyć administrację to jej jest jeszcze więcej. A już nie do zaakceptowania jest to, że powołuje się kolejny urząd administracyjny do usprawniania administracji.

 

Rozmawiali Marek Gędek i Stanisław Sowa

http://www.dw.lublin.pl