Profesor Grzegorz W. Kołodko był gościem "Sygnałów Dnia"
PR1, 12 września 2002



Publikacje
Książki
Eseje
Working Papers
Artykuły
Wywiady
CV
Kontakt

     


Róbmy swoje

Rozmawiali: Henryk Szrubarz i Roman Czejarek

W studiu wicepremier i minister finansów Grzegorz Kołodko. Dzień dobry, Panie Profesorze.

Grzegorz Kołodko – Dzień dobry Panom, dzień dobry Państwu.

W przyszłym roku wzrost gospodarczy wyniesie 3,5%, a nie 3,1%. O zmianie prognozy zadecydował rząd na nieformalnym posiedzeniu w podwarszawskim Klarysewie. O tym już wielokrotnie mówiliśmy. Od razu po tej informacji, Panie Premierze, pojawiły się głosy sceptyczne. I taki głos byłego ministra finansów i byłego wicepremiera Marka Belki, który stwierdził, że „to prognoza zbyt odważna”. W wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej” prof. Marek Belka powiedział, że realizm nakazuje planować konserwatywnie, by – jak wyjaśnił – „przygotowane budżety nie były zbyt napięte”.

G.K. – No, to jest bardzo ważny głos, gdyż Marek Belka jest znakomitym fachowcem i zawsze wie, co mówi. Ale jak wiecie Państwo, tak samo jak nasi Słuchacze, jedni są trochę bardziej optymistyczni, inni są może trochę bardziej powściągliwi. Ale proszę zwrócić uwagę, że i pan premier Belka także śmiało przewidywał przyspieszenie tempa wzrostu, bo przecież jeszcze w IV kwartale ubiegłego roku, kiedy to obecny rząd rozpoczynał dopiero swoje prace, tempo wzrostu wynosiło raptem (cóż to zresztą był za wzrost, przecież to była stagnacja) 0,2%; na ten rok zauważono 1%; dzisiaj mogę Państwu powiedzieć, że oczekujemy przynajmniej 1,2%, a więc jest to już sześć razy szybciej niż w IV kwartale roku ubiegłego. Natomiast sądzę, że pakiet, który nazywacie Państwo najczęściej pakietem antykryzysowym, i pewne inne działania podejmowane w ostatnich miesiącach, a także całe przedsięwzięcie rządu pana premiera Millera, którego przecież współautorem jest prof. Belka – pakiet „Przede wszystkim przedsiębiorczość” – będzie dawało dobre efekty. Nie wszystko jest pewne, ale są i takie głosy – ja znam bardzo wiele prognoz niezależnych analityków, banków – są nimi np. prognozy mówiące o wzroście w przyszłym roku 3,8%, choć przyznam także, że większość z nich jest nieco poniżej tego, co w tej chwili zakładam, a mianowicie 3,5%. Wobec tego traktuję ten głos i podobne głosy jako życzliwe ostrzeżenie, że musimy się jeszcze bardziej wysilić, żeby było coraz lepiej, a gospodarka przyspieszała. I to jest najważniejsze.

A dlaczego akurat 3,5?

G.K. – Dlatego, że uważamy, iż pewne pozytywne efekty przyniosą ustawy restrukturyzacyjne, które po części już są przyjęte przez Parlament, po części jeszcze są debatowane, dlatego że jednak instytucje, które uruchamiamy, aby wspierać małą i średnią przedsiębiorczość, m.in. tzw. kredyt podatkowy oraz poszerzanie funduszu poręczeniowego i pożyczkowego dla małych i średnich przedsiębiorstw i inne reformatorskie działania rządu koalicji SLD–Unia Pracy–PSL dadzą efekty, ale przede wszystkim dlatego, że to nie od rządu zależy, proszę Państwa. To zależy od polskich przedsiębiorców, od efektywności, od wiary w to, że trudne problemy można rozwiązywać własnymi umysłami, własnym rękoma. Przecież wiele się dzieje w polskiej gospodarce i lepiej nie psioczyć, lepiej nie narzekać, aczkolwiek trzeba być odpowiedzialnym i przyspieszenie o 0,4 punktu w stosunku do tego, co rząd jeszcze zapowiadał raptem jeszcze dwa miesiące temu, jest wyrazem realistycznego optymizmu.

Jeśli chodzi o gospodarkę światową, to wszystkie prognozy na rok przyszły są korygowane w dół, niestety. Zacytuję Panu jeszcze jeden komentarz z „Rzeczpospolitej”: „Nie wiadomo zatem, jakie są źródła rządowego optymizmu, to zaś musi budzić niepokój przede wszystkim dlatego, że od poziomu założonego wzrostu PKB zależy kształt przyszłorocznego budżetu, w tym i wielkość wydatków. Te ostatnie łatwiej zwiększyć przy wyższych szacunkach wzrostu gospodarczego, a i deficyt budżetowy wygląda wówczas mniej groźnie”.

G.K. – No nie, akurat te ostatnie stwierdzenia są dalekie od prawdy, są pewną jakąś dziwaczną spekulacją intelektualną. Akurat jest tak, że tego typu przyspieszenie tempa wzrostu ma znikomy wpływ na budżet, choć generalnie zasadnicze przyspieszenie tempa wzrostu w sposób oczywisty ożywiając produkcję, zwiększając rentowność, zyskowność, poszerza, jak powiadamy – bazę podatkową, krótko mówiąc, jeśli lepiej się dzieje w firmach, jeśli więcej jest środków w naszych kieszeniach, to przy nawet niższych stawkach podatkowych (a przecież zamierzamy obniżyć opodatkowanie w stosunku do przedsiębiorców w roku przyszłym) wpływy są nieco większe.

Natomiast powiadam – to jest realizm, oczywiście ambitny, bo my jesteśmy ambitni faceci, dlatego że to jest potrzebne polskim rodzinom, polskim przedsiębiorcom i im więcej wśród nas ludzi ambitnych, pracowitych i uczciwych, tym lepiej nasza Polska będzie się rozwijała. A jak ktoś lubi psioczyć, narzekać, to ja proponuję, by Pan Redaktor wyciął ten kawałek, który przed chwilą był cytowany i jeśli będę u Państwa na dywaniku gościł za rok, to proszę mnie jeszcze raz o to zapytać, bo mogę przypomnieć, że np. sześć lat temu pokazywały się w pewnej gazecie, której nietrudno zgadnąć, artykuły pt. „Tygrys dostał zadyszki”, zapowiadające w oparciu o jakichś tam analityków, którzy powinni się wstydzić tego, co mówili, że oto polska gospodarka zwolni do 4,4%, a wzrost w tamtym roku szedł pod 7%. Wobec tego głosy poważnej krytyki należy brać bardzo pod uwagę – i to rząd czyni – a te, które są dyżurnymi narzekającymi, no, przyjmujemy do wiadomości i robimy swoje.

Dobrze, to już odkładam ten artykuł do archiwum. Panie Profesorze, kiedy rząd przyjmie budżet i z kim są największe kłopoty przy ustalaniu tego budżetu?

G.K. – Z kim? No, pewnie z ministrem finansów, który musi rozwiązać problem, wydawałoby się, nierozwiązywalny, dlatego że z jednej strony (o, właśnie, przed chwilą Pan Redaktor cytował) są jakieś sugestie, że jakoby za dużo do tego budżetu ściągamy środków, ale z drugiej strony są oczywiście „słuszne” (i te „słuszne”, to Państwo widzicie przecież ten gruby cudzysłów, w który to wsadziłem) narzekania, że wydatki są za małe. A jak już to jest odfajkowane, to na trzeciej stronie gazet pisze się, że oto deficyt jest za duży. Otóż my racjonalizujemy wydatki, a maksymalizujemy dochody bez ograniczania przedsiębiorczości i nadmiernego fiskalizmu. I tak – to wyraźnie powiadam – zmniejszamy deficyt budżetowy zarówno w stosunku do tego, co było w roku ubiegłym, zarówno w stosunku do tego, co jest w tym roku i również w stosunku do tego, co jeszcze rząd zakładał na początku lipca, kiedy przyjęto założenia do budżetu.

Projekt budżetu ma trafić do Sejmu do 30 września.

G.K. – Taki jest wymóg – 20 dni...

[...] Do 10 września powinien być gotowy projekt budżetu.

G.K. – To znaczy pewien projekt budżetu już jest gotowy, ale jeszcze trwają ustalenia, będą one jeszcze trwały przez niespełna tydzień i w przyszłym tygodniu budżet będzie ostatecznie w rękach wszystkich ministrów i całego rządu. I pan premier Miller – tak jak zapowiadał – pragnie, abyśmy budżet stabilizacji i rozwoju na rządzie ostatecznie spróbowali przyjąć w końcu przyszłego tygodnia. I w tym samym momencie, a może nawet parę godzin wcześniej, trafi on do naszych partnerów społecznych, co pan minister Hausner jako przedstawiciel Rady Ministrów w komisji trójstronnej wynegocjował z przedstawicielami pracobiorców, pracodawców, naszych związkowców, przedsiębiorców, aby zgłosili swoje krytyczne uwagi. Z niektórymi z nich, a nawet z wszystkimi, pewne sprawy konsultujemy, tak że nie będą zaskoczeni. I ze strony partnerów społecznych – za co należy ich szanować – jest deklaracja, że przyjrzą się wnikliwie i zgłoszą swoje krytyczne, ale mam nadzieję, że konstruktywne uwagi w ciągu kilku dni, tak, aby ostatecznie można było ten dobry, mam nadzieję, budżet przyjąć i skierować do Sejmu w końcu tego miesiąca. Więc oczywiście wszystkie ustawowe i konstytucyjne terminy zostaną dotrzymane, ale najważniejsze jest – i sądzę, że to Państwa, naszych czytelników...

Słuchaczy.

G.K. – Naszych słuchaczy, przepraszam, ale także i czytelników prasy, ale krótko mówiąc: obywateli – bardzo interesuje, bo o budżet ocieramy się wszyscy, czasami nawet o tym nie wiedząc.

Tylko ja bym chciał jeszcze, proszę Państwa, przy tej okazji podkreślić to, że to jest budżet państwa, to jest budżet centralny, natomiast coraz większa część środków publicznych, która przecież pochodzi z naszych kieszeni i która ma finansować nasze potrzeby w sposób zorganizowany, przechodzi przez budżety rządów lokalnych, czyli samorządów. I tak jak chodzimy po swoich ścieżkach, ulicach, zakamarkach czy wyjeżdżamy z osiedla, to ja bym prosił, żebyśmy przy okazji debaty nad budżetem państwa (zwłaszcza teraz, kiedy musimy dokonywać pewnych wyborów nie tylko na co wydać, ale i skąd wziąć pieniądze do wspólnej kasy, ale także kogo wybrać, bo nadchodzą wybory samorządowe) przyjrzeli się również budżetom samorządów – na co idą nasze pieniądze. I jeśli w tym budżecie stabilizacji i rozwoju są priorytety dla walki z bezrobociem i z przestępczością, a także – co rząd w poniedziałek zaakcentował na swoim nieformalnym spotkaniu (nieformalnym w tym sensie, że nie decyzyjnym) – że są priorytety dla inwestowania w kapitał ludzki, a zwłaszcza dla edukacji i dla kultury, to ja bym także chciał, żebyśmy teraz przyglądali się naszym budżetom samorządów tam, gdzie mieszkamy, tam, gdzie żyjemy, tam, gdzie pracujemy, czy w rzeczywistości ten nasz grosz publiczny tam jest dobrze wykorzystywany, to naprawdę bardzo wiele można zrobić na szczeblu lokalnym.

Akurat w niedzielę miałem okazję dyskutować sprawy z naszym wybitnym rodakiem, wielkim sportowcem, moim przyjacielem Robertem Korzeniowskim. Tak się zastanawialiśmy, jak to naprawdę można zrobić wspólnym wysiłkiem społeczników, szkół, lokalnej społeczności, samorządów, jeśli chodzi o sport na szczeblu regionalnym. Ja akurat codziennie rano wybiegam o piątej i biegnę obok boiska. To boisko jest puste o piątej rano – to się nie dziwię, ale ono jest puste o piątej po południu, wszystko zamknięte na cztery spusty na kłódkę. A to jest akurat sprawa samorządu, żeby takie dobro jakie mamy, np. boiska, hale sportowe przy szkołach czy innych instytucjach, były wykorzystywane. Czyli krótko mówiąc – wiele rzeczy można zrobić także ze środków społecznych, ale poprzez finansowanie z samorządów. I na to chciałbym zwrócić uwagę także przy okazji naszej debaty, bo priorytety budżetu państwa powinny być wsparte także priorytetami budżetów samorządów i tego musimy się dopominać i pytać kandydatów w nadchodzących wyborach samorządowych, co mają nam do zaproponowania.

Ba, jak spoglądać i patrzeć samorządom lokalnym na ręce, to już temat na inną rozmowę. Dziękuję bardzo, Panie Premierze.

G.K. – To ja dziękuję i miłego dnia!

Wicepremier i minister finansów prof. Grzegorz Kołodko w Sygnałach Dnia.