| | | |
Abstrakt - Można w
dzisiejszej Polsce z powodzeniem mówić o kilku ośrodkach władzy gospodarczej,
dość luźno - o ile w ogóle - ze sobą współpracujących. Spośród nich rząd koncentruje
w swych rękach instrumenty polityki fiskalnej i strukturalnej, bank centralny
zachowuje konstytucyjną wyłączność na ustalanie i realizację polityki pieniężnej,
a parlament i ośrodek prezydencki próbują oddziaływać na procesy gospodarcze za
pomocą narzędzi legislacyjnych oraz "środków perswazji".
- Mankamenty
prowadzonej polityki ekonomicznej wynikają jednak nie tylko z wielości centrów
decyzyjnych i braku właściwej koordynacji między nimi. W warstwie funkcjonalnej
są bezpośrednim następstwem nieprawidłowej policy mix - złej kombinacji polityki
fiskalnej i monetarnej. Ta pierwsza już dawno straciła swój aktywny, strategiczny
wymiar i sprowadza się do łatania coraz to nowych dziur w budżecie Państwa. Z
kolei wobec słabości poczynań rządu (można nawet powiedzieć, że od z górą dziesięciu
lat rząd idzie na pasku banku centralnego) oraz wadliwych rozwiązań legislacyjnych
polityka pieniężna urosła do roli podstawowego regulatora produkcji i jej podziału,
przy czym w warunkach luźnej i często przypadkowej polityki fiskalnej oraz swoistej
fobii antyinflacyjnej władz monetarnych nabrała ona nadmiernie restrykcyjnego
charakteru, niepotrzebnie hamując wzrost gospodarczy.
- Antyinflacyjna
działalność Rady Polityki Pieniężnej (RPP) od początku jej funkcjonowania sprowadza
się głównie do manipulowania stopami procentowymi. Tymczasem skuteczność stosowania
stóp procentowych jako panaceum na bolączki gospodarcze jest mocno ograniczona
wszędzie tam, gdzie występuje usztywnienie wydatków i popytu na kredyt. Dotyczy
to np. kredytowania zaopatrzenia i obrotu w sferze przedsiębiorstw, finansowania
podstawowej konsumpcji gospodarstw domowych czy sztywnych wydatków publicznych.
Obowiązuje przy tym ogólnie znana prawidłowość, iż podnosić stopy procentowe jest
stosunkowo łatwo, natomiast obniżać je bez większych konsekwencji inflacyjnych
niezmiernie trudno ze względu na dużą niestabilność oczekiwań co do przyszłej
inflacji oraz negatywnych tego skutków dla skłonności do oszczędzania.
-
Od chwili swego powstania RPP realizuje bez większego powodzenia strategię bezpośredniego
celu inflacyjnego (BCI). Stosowanie BCI ma sens wtedy, gdy władze banku centralnego
cieszą się wysokim autorytetem i zaufaniem publicznym, a sporządzane przez nie
prognozy i stawiane cele krótko- i długookresowej polityki pieniężnej charakteryzuje
duża trafność i racjonalność ekonomiczna. Tylko wtedy polityka antyinflacyjna
banku centralnego jest w stanie efektywnie obniżać oczekiwania inflacyjne przejawiane
przez podmioty gospodarujące i skutecznie wpływać na ruch cen w gospodarce. W
Polsce po dziś dzień trudno mówić o takim wpływie prowadzonej polityki pieniężnej
na procesy inflacyjne ze względu na jej błądzący, mało akomodacyjny i nieantycypacyjny
charakter. Wyjściem z patowej sytuacji nie może jednak być zaostrzanie już i tak
od dawna restrykcyjnej polityki pieniężnej oraz wyłączne koncentrowanie się banku
centralnego na inflacji. Strategia BCI wydaje się w polskich warunkach przedwczesna
i wręcz szkodliwa dla rozwoju społeczno - gospodarczego Kraju. Uporczywe, zbyt
jednostronne trzymanie się średniookresowego celu inflacyjnego przynosi więcej
szkody niż pożytku w dziedzinie wzrostu ekonomicznego, tworzenia miejsc pracy,
budowy proeksportowej struktury gospodarki czy uzdrowienia finansów publicznych.
Pozytywne doświadczenia innych krajów dokonujących transformacji ustrojowej swych
gospodarek pokazują, że możliwe są inne, mniej ortodoksyjne sposoby rozwiązywania
inflacyjnych problemów w ramach ścisłej współpracy banku centralnego z administracją
rządową.
- Uelastycznienie dotychczasowej polityki pieniężnej musi
się wiązać z zarzuceniem przez RPP zbyt jednostronnie rozumianej walki z inflacją.
Osiągnięcie niskiej inflacji jest ważne dla wszystkich podmiotów gospodarujących,
ale nie powinno przesłaniać innych celów polityki gospodarczej. Dla przykładu
warto przypomnieć, iż kryteria zbieżności traktatu z Maastricht nakładają na kandydatów
do unii walutowej i gospodarczej, czyli tzw. Eurolandii, również inne obowiązki,
w tym utrzymywania odpowiednio niskich (sic!) długookresowych stóp procentowych
oraz co najmniej dwuletniego związania kursów ich walut z euro. Tymczasem póki
co polskie stopy procentowe należą do realnie najwyższych w całej Europie a kurs
złotego od kwietnia 2000 r. został w pełni upłynniony , co łącznie poprzez wzmożony
napływ do Kraju dewiz z tytułów pozaeksportowych powoduje silną tendencję do aprecjacji
kursu złotego. Prowadzi to nie tylko do napięć w bilansie obrotów bieżących (nierównowagi
zewnętrznej), ale przede wszystkim do osłabienia międzynarodowej konkurencyjności
polskiej gospodarki, pozbawiając ją wielu miejsc pracy i potencjalnego wzrostu.
-
Rząd jak dotąd nie podjął próby wymuszenia na RPP ponownego usztywnienia kursu
złotego, nie korzystając od lat ze swych ustawowych uprawnień do współkształtowania
zasad ustalania kursu walutowego (w trybie art. 24 ustawy o NBP). Mogłoby to nastąpić
na warunkach obowiązujących w ramach ERM2 i polegać na wprowadzeniu pasma dopuszczalnych
wahań kursu złotego względem euro w granicach +/-15% od kursu centralnego, czyli
parytetowego, który należałoby ustalić na poziomie korzystnym dla polskiego sektora
eksportowego.
- Zgodnie z modelem Mundella-Fleminga usztywnienie
kursu złotego w warunkach międzynarodowej mobilności kapitału pozbawiłoby politykę
pieniężną egzogenicznego charakteru, czyniąc ją wynikową zabiegów dążących do
utrzymywania celu kursowego. W krótkim okresie, w warunkach panujących w Polsce
na początku roku 2005 doszłoby wtedy do nieuchronnej relaksacji (poluźnienia)
polityki monetarnej, tj. do zwiększenia podaży pieniądza i obniżenia nominalnych
stóp procentowych. Miałoby to istotne znaczenie dla podtrzymania stopnia aktywności
gospodarczej i skuteczniejszej walki z bezrobociem.
- Istotne zmniejszenie
stopnia restrykcyjności polityki monetarnej w dłuższym okresie zawsze grozi nasileniem
zjawisk inflacyjnych, będących przejawem nierównowagi popytu i podaży w gospodarce
narodowej. Dlatego w miarę narastania presji inflacyjnej i nadmiernej skłonności
do importu musiałby mu towarzyszyć cały szereg działań polityki gospodarczej.
W szczególności znacznemu zaostrzeniu powinna wtedy ulec polityka fiskalna tak
od strony kontroli racjonalności wydatków budżetowych, jak też zwiększania wpływów
podatkowych. Z kolei polityka pieniężna przeciwdziałając groźbie nadmiernej ekspansji
kredytu w gospodarce powinna w coraz większym stopniu posługiwać się innymi niż
stopy procentowe instrumentami finansowymi typu selektywne rezerwy obowiązkowe,
depozyty kredytowe itp.
|