Aktualności | O nas | Konferencje | Seminaria | Publikacje | "Tygryski" | Kontakt | Linki | Mapa serwisu

 

Eseje

 

Eseje

Nowe Życie Gospodarcze

Magazyn Olimpijski

Prawo i Gospodarka

Przegląd

Panorama

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Świat bogaty, świat biedny

 

Przy okazji szczytów Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego organizacje te przedstawiają raporty o stanie gospodarki światowej. O ile jednak MFW corocznie swoje oceny i prognozy ujmuje podobnie, o tyle BŚ koncentruje się w kolejnych edycjach na różnych aspektach rozwoju. W tym roku - a miałem okazję współpracować z autorami raportu, uczestnicząc w cyklu seminariów i recenzując jego pierwotną wersję - w sposób niezwykle głęboki i kompleksowy ponownie stanęła kwestia walki z biedą. Poprzednio raport tego rodzaju przedstawiono w roku 1990. Jest zatem okazja, by spojrzeć, co udało się już osiągnąć, a co jeszcze pozostaje do zrobienia.

        Świat roku 2000 jest bardziej rozwinięty i bogatszy niż dziesięć lat temu. Globalny PKB zwiększył się o 28 procent, przy czym w krajach o dochodach najwyższych i najniższych wzrósł o 26,8 procent, zaś w tych o przeciętnych aż o 41,1. Zważywszy na różny przyrost naturalny, PKB na mieszkańca najbardziej zwiększył się jednak w krajach rozwiniętych, stąd zróżnicowanie materialne jeszcze bardziej wzrosło. Postępuje zatem tzw. dywergencja, co skądinąd skłania innych do protestowania - także na szczycie MFW i BŚ w Pradze - przeciwko globalizacji. A nie ulega wątpliwości, że występują pewne związki między jednymi drugim. O ile w 1960 roku PKB na mieszkańca w 20 najbogatszych krajach przekraczał jego poziom w 20 najbiedniejszych (pomijając Chiny) 18 razy, to w roku 1995 iloraz ten był już dwa razy większy i wynosił aż 37.

Biednych w tym bogacącym się świecie jest i mniej, i więcej zarazem. Więcej, gdyż w liczbach bezwzględnych - jeśli trzymać się metody BŚ określającej biedę jako dzienny dochód poniżej dolara (a dokładnie 1,08 dolara liczonego na bazie parytetu siły nabywczej z 1993 roku) - biednych w roku 1998 mieliśmy miliard 199 milionów wobec miliarda 183 milionów w roku 1987. Jeśli jednak pominąć w tym rachunku Chiny, gdzie ubyło ich najwięcej (ponad 90 milionów), to liczba biedaków wzrosła podczas tych kilkunastu lat znacznie, bo o ponad 106 milionów. Mniej, bo udział biednej ludności w całej populacji świata systematycznie spada. O ile w 1987 roku wynosił on 29, to w 1998 obniżył się do 24 procent. To jest już postęp, acz pomijając Chiny, wskaźnik ten udało się zredukować jedynie o niecałe dwa punkty - z 28,1 do 26,2 procent.

Olbrzymie zróżnicowanie skali zmian pomiędzy regionami i krajami wskazuje, że możliwe jest stosowanie strategii rozwojowych i realizacja polityki społecznej konsekwentnie ograniczających zakres nędzy. Raport wskazuje na różne tego przykłady: od małego Mauritiusu, gdzie przesunięcie wydatków budżetowych ze zbrojeń na edukację zaowocowało odczuwalnym postępem, poprzez kraje średniej wielkości jak Malezja, gdzie skuteczna strategia wzrostu gospodarczego i polityka inwestowania w kapitał ludzki daje swoje dobre rezultaty, do wielkich Chin, które na ścieżce reform i szybkiego wzrostu potrafiły wydobyć z ubóstwa więcej ludzi niż cała reszta świata razem wzięta.

Niestety, najbardziej pogorszyła się sytuacja w naszym regionie, co jest ubocznym skutkiem posocjalistycznej transformacji. O ile - stosując konsekwentnie ilościową definicję zgodnie z metodą BŚ - w roku 1987 prawie wcale nie było zjawiska biedy, gdyż ubogich w Europie i Środkowej Azji było ledwie 1,1 miliona (statystyka ta obejmuje całą Europę), to w roku 1998 było ich już 24 miliony. Stanowi to aż 5,1 procenta światowej populacji biedaków wobec znikomego 0,2 procenta w roku 1987. Jest to cena, którą przychodzi płacić za transformacyjną recesję i narastające nierówności społeczne.

        Tak bieda, jak i jej przeciwdziałanie nie jedno ma oblicze. BŚ wspomaga różne działania, które winny sukcesywnie zawężać obszary nędzy. Osiągany postęp monitoruje się śledząc stopień realizacji określonych celów wyznaczonych do osiągnięcia w perspektywie roku 2015. Spośród siedmiu normatywów dla pięciu nakreślono ścieżki czasowe prowadzące do założonych celów. Jedynie w dwu przypadkach podczas minionej dekady udało się kroczyć nimi w przewidywanym tempie, a to właśnie w odniesieniu do zmniejszania ilości ludzi żyjących za mniej niż dolara dziennie i zapewnienie szkolnictwa na poziomie podstawowym jak największej liczbie dzieci.

Na pozostałych ścieżkach postęp jest mniejszy. Dotyczy to niedostatecznej poprawy proporcji między ilością dziewcząt i chłopców pośród uczniów szkół podstawowych i średnich, spadku umieralności dzieci w wieku poniżej pięciu lat oraz możliwości korzystania z opieki medycznej przy porodach. Co do dwu pozostałych kryteriów ilustrujących inne aspekty walki z biedą, a mianowicie dostępności środków antykoncepcyjnych oraz realizacji strategii rozwojowych chroniących naturalne środowisko, to postęp jest szybki i poprawa sytuacji wyraźniejsza.

        Świat jednak wciąż stoi w obliczu wielkiego wyzwania, jakim jest walka z biedą. Miniona dekada dowodzi, że sam wzrost gospodarczy nie starcza. Nawet jeśli bogaci bardzo chcą w to wierzyć.

        

               Waszyngton, 23 września 2000 r