Aktualności | O nas | Konferencje | Seminaria | Publikacje | "Tygryski" | Kontakt | Linki | Mapa serwisu

 

Eseje

 

Eseje

Nowe Życie Gospodarcze

Magazyn Olimpijski

Prawo i Gospodarka

Przegląd

Panorama

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Doraźne problemy i długie cykle

 

Czasy łatwe nie są, ale może nadchodzą lepsze? Niekoniecznie dlatego, że prowadzi do tego polityka gospodarcza, ale ze względu na pewne długofalowe tendencje, które niezależnie od doraźnych potknięć rządzą procesami rozwojowymi. W bardzo długim horyzoncie czasowym bowiem o rozwoju w większym stopniu decyduje charakter postępu technicznego i historia niż bieżąca polityka ekonomiczna. Jednakże w ostateczności, gdy bliżej przyjrzeć się istocie rzeczy, najwięcej w odniesieniu do wzrostu produkcji zależy od realizowanej strategii. Musi ona nie tylko pewne procesy kreować, ale także umiejętnie dostosowywać się do obiektywnie występujących tendencji i dyskontować je na swoją korzyść.

Wnioski takie nasuwają się ponownie na tle analizy koncepcji tzw. długich cykli Kondratieffa. Sformułował on swoją teorię jeszcze w latach 20. w oparciu o obserwacje mniej więcej półtorawiecznego okresu rozwoju gospodarki światowej (zwłaszcza na półkuli północnej), ale wiele jej wątków zyskuje potwierdzenie także w kilkadziesiąt lat później. W myśl tej teorii wzrost gospodarczy dokonuje się na drodze przemiennego występowania trwających średnio około 25 lat – a to czas jednego pokolenia – faz o szybszym i wolniejszym tempie wzrostu. Chociaż Kondratieff określał pierwszą fazę wzrostem, a drugą recesją, to w istocie nieustannie mieliśmy do czynienia z rozszerzoną reprodukcją, tyle, że produkcji rosła raz wolniej, raz szybciej.

Sam fakt względnej regularności przeplatających się okresów wzrostu o różnej dynamice bynajmniej nie jest wystarczającą przesłanką do formułowania poglądu o cykliczności takiego procesu. Cykliczność to przede wszystkim endogeniczny mechanizm, który w fazie przyspieszonego rozwoju przesądza już o jego zwolnieniu, a później – gdy do zwolnienia dochodzi – prowadzi automatycznie do przyspieszenia. Kondratieff twierdził, że tak właśnie dzieje się w odniesieniu do kolejnych fali wzrostu a to szybszego, a to wolniejszego i wiek XX w jakiejś mierze wydaje się to potwierdzać.

           Podkreślał on też swoistą korelację między cyklami ekonomicznymi i politycznymi. Zauważył, że wojny zdarzały się podczas okresów wzrostu, a pokój panował w czasach „recesji”. Rewolucje natomiast wybuchały najczęściej podczas przejścia z fazy stagnacji do przyspieszonego wzrostu. Z reguły, gdyż odstępstw od takich zasad jest sporo.

I tak począwszy od pierwszej rewolucji przemysłowej wystąpiły cztery takie cykle. Pierwszy obejmował lata 1787-1849, przy czym faza wzrostu trwała od roku 1787 do 1814 (koniec wojen napoleońskich), a „recesji” od 1815 (Kongres Wiedeński) do 1849.

Cykl drugi trwał od 1850 do 1897 roku, przy czym faza wzrostu, która trwała do roku 1873, rozpoczęła się po roku 1849, kiedy to w Europie weszliśmy w cykl polityczny związany z Wiosną Ludów, a w Kalifornii wybuchła gorączka złota. W międzyczasie ma  miejsce wiele zbrojnych konfliktów – od wojny krymskiej poprzez amerykańską domową po starcie Francja-Prusy – także dlatego, że rządy dzięki szybszemu wzrostowi miały z czego je finansować. Później następuje okres – jak to określili historycy – „Wielkiej Recesji” lat 1874-98.

       Cykl trzeci zaczyna się, kiedy to w roku 1898 we Francji powraca na scenę polityczną „sprawa Dreyfusa”, z jej implikacjami także dla stosunków ekonomicznych, a złoto wydobywa się na Alasce. Faza ożywienia, także w wyniku nakręcenia koniunktury w niektórych gospodarkach w wyniku wojen (rosyjsko-japońskiej, burskiej, a następnie pierwszej wojny światowej) trwa, aż do nadejścia Wielkiego Kryzysu, czyli do roku 1929. Później świat wszedł w fazę „recesji”, która trwała do roku 1947. W tym okresie największa z wszystkich wojen bynajmniej nie była czynnikiem stymulującym wzrost (poza Stanami Zjednoczonymi), ale pociągnęła za sobą recesję na wielką skalę, zniszczeniu bowiem uległ wielki kapitał ludzki i rzeczowy.

        Odbudowa powojenna inicjuje czwarty cykl, wpierw jego fazę wzrostu, która trwa od 1948 roku (w Polsce Plan 3-letni) aż do roku 1973, kiedy to następuje załamanie w związku z kryzysem naftowym i natężeniem się światowej inflacji. Weszliśmy w fazę drugą, która kończy się właśnie gdzieś około roku 2000, wieńcząc tym samym – przez przypadek tylko wraz z końcem stulecia – czwarty długi cykl.  

Jednakże jeszcze większe znaczenie dla zwrotów dynamiki rozwojowej niż te polityczne przesilenia na przestrzeni minionych z górą dwu wieków ma postęp nauki i techniki. Do przyspieszenia tempa wzrostu dochodziło w wyraźnie określonych momentach z punktu widzenia wdrażania nowych technologii. Wystarczy nałożyć na wyżej wymienione okresy pewne procesy z tego obszaru i korelacja między latami ożywienia produkcji a okresami nowych wdrożeń jest uderzająca.  

Cykl pierwszy zbiega się z pierwszą rewolucją przemysłową i wprowadzaniem maszyn, zwłaszcza do włókiennictwa, wpierw w Anglii, potem na kontynencie europejskim, a później także w Ameryce Północnej. Cykl drugi wiąże się z pojawieniem się kolei, która niesamowicie pomogła nie tylko samemu transportowi ludzi i towarów, ale także dalszej industrializacji. Cykl trzeci nastaje wraz z pojawieniem się samochodu, rozprzestrzenianiem się elektryczności oraz produkcji chemicznej. Pojawiają się nie tylko nowe maszyny, ale całe nowe gałęzie przemysłu. Jednakże dopiero wraz z nastaniem czwartego cyklu uruchamia się produkcję zaiste na skalę masową. Umożliwia to kolejna rewolucja przemysłowa – tzw. fordyzm – związana z przejściem do szerokiego stosowania  linii montażowych. Coraz więcej zależy teraz już nie tylko od postępu technicznego, ale i od zarządzania.  

Cały czas szybciej niż produkcja rozwija się także handel, co poszerza rynki zbytu. W pierwszych fazach cykli zatem intensywniej działają tak podażowe, jak i popytowe czynniki wzrostu. Później – po pewnym nasyceniu rynku i rozprzestrzenieniu się efektów postępu technologicznego – następowało zwolnienia tempa wzrostu. Aż do czasu nadejścia następnej epoki.

Czy zatem nadchodzi? Chyba tak, gdyż na przełomie mileniów weszliśmy w nową rewolucję technologiczną – erę elektroniki, telekomunikacji oraz Internetu. Być może, zaczyna się właśnie nowy długi cykl. Tym samym wkraczamy w fazę przyspieszonego wzrostu. To dobra wiadomość dla wszystkich polityków. Jednakże nie powinni oni czekać. Jeśli faktycznie przychodzi nam żyć w takiej właśnie fazie długiego cyklu, to trzeba to wykorzystać. Na tym polega polityka. A cykle – nawet te najdłuższe – co najwyżej mogą czasami pomóc. I teraz – myślę – nadszedł taki czas.

 

Warszawa, 15 kwietnia 2002 r.