Publikacje
Książki
Eseje
Working Papers
Artykuły
Wywiady
CV
Kontakt

|
|
|
|
Czas na podsumowanie
Rozmawiali: Krzysztof Grzesiowski i Henryk Szrubarz
Henryk Szrubarz Gość Sygnałów Dnia: prof. Andrzej Kołodko, były wicepremier
i minister finansów.
Krzysztof Grzesiowski Pamięta Pan, czy policzył Pan może, jak długo
był Pan ministrem finansów?
Grzegorz Kołodko Ja wszystko pamiętam, nawet to, że na imię rodzice
dali mi na chrzcie Grzegorz.
K.G. Ale Andrzej też ładnie.
G.K. No tak, Andrzej też ładnie. Ile ja byłem dni ministrem finansów?
W latach 1994-1997 1015, a teraz 356, za kilkanaście dni będzie albo
byłby pełen rok.
K.G. 11 miesięcy, 5 dni i 3 godziny, tak to wygląda. Prof. Witold
Orłowski to Panu wyliczył.
G.K. I 3 godziny... No, widzi pan, żeby tak wszyscy wszystko dobrze
liczyli, jak pan profesor Orłowski wyliczył tę moją pracę dla ojczyzny,
to pewnie byłoby jeszcze lepiej, sytuacja by się poprawiała jeszcze
bardziej niż się poprawia, co dzisiaj już nawet moi krytycy gołym okiem
zechcieli zauważyć.
K.G. Kiedy Pan podejmuje decyzje? Raczej rano, czy raczej w ciągu
dnia?
G.K. No, przez 20 godzin na dobę jak nie śpię, a mój przyjaciel
kiedyś stwierdził, że ja dziennie podejmuję więcej decyzji niż mój dziadek
przez całe życie. I pewnie ma rację.
K.G. Bo zazwyczaj było tak, kiedy rozmawialiśmy tutaj w studiu „Sygnałów
Dnia”, czyli te 20 minut po godzinie 7-ej, to rozmawialiśmy o
rzeczach różnych, zawsze istotnych, ale jednak obywało się bez sensacji.
A tymczasem mijało kilka godzin i tego samego dnia podawał Pan informację,
która albo bulwersowała, albo interesowała opinię publiczną. Dlaczego
tak się działo, że nie chciał Pan niczego mówić wcześniej? Tak, żeby
jak najwięcej osób usłyszało i dopiero potem, następnego dnia trzeba
było to omawiać, zapisywać, interpretować.
G.K. Tyle, co ja powiedziałem tutaj naszym słuchaczom przez ten
miniony rok na żywo, odpowiadając na trudne pytanie, zwłaszcza pana
redaktora i kolegów naszych znakomitych z „Sygnałów Dnia”,
to sądzę, że mało kto powiedział, zwłaszcza że przez cały ten rok, jak
państwo zauważyliście, mówiłem prawdę i tylko prawdę i tak będę czynił
nadal. Problemy są czasami trudne, kontrowersyjne i niczego tutaj przed
państwem nie miałem do ukrycia, nawet odkrywając te czy owe zakamarki
polityki gospodarczej, społecznej, finansowej. Pan mówi, że to było
czasami bulwersujące. Być może, że prawda czasami pewne środowiska bulwersuje,
ale ja sądzę, że poważne traktowanie [...] uprawiania polityki, tak
jak ja ją rozumiem, nie w kategoriach kto z kim, kto kogo, kto za ile,
tylko zdolności do rozwiązywania trudnych problemów gospodarczych, finansowych
i społecznych, jest przede wszystkim mówieniem prawdy. Ludzie oczekują
prawdy. Czasami jest ona bardziej radosna, jak teraz, kiedy już wszyscy,
jak powiedziałem, gołym okiem widzą, jak się znakomicie zaczyna zmieniać
sytuacja na lepsze, czasami ona jest taka, że w oko kole, ale na długą
metę to wszystko nam się opłaca. Trzeba sobie mówić prawdę o sytuacji
w gospodarce, wtedy będzie więcej wzajemnego zrozumienia i sądzę, zdolności
do rozwiązywania trudnych problemów, przed którymi polska gospodarka
wciąż przecież stoi.
K.G. Czy kiedy rok temu premier zaproponował Panu objęcie resortu
finansów, składał jakieś obietnice, których nie wypełnił w trakcie tych
ponad 11 miesięcy?
G.K. Umówiliśmy się z panem premierem i z panem prezydentem odnośnie
do tego, w jakich warunkach będę prowadził tę że politykę i nie tylko
rok temu były uzgodnienia pewne czynione, ale wielokrotnie także później.
Pamiętacie przecież wszyscy państwo, że po pewnych wymianach zdań na
tzw. szczycie zarówno prezydent, jak i zwłaszcza pan premier stwierdzili
dwa miesiące mniej więcej temu, że nie będzie już w ogóle żadnych dodatkowych
zmian w rządzie. To po pierwsze. Po drugie, że będą wybory do Parlamentu
polskiego wraz z Parlamentem Europejskim 13 czerwca za rok. I po trzecie,
co pragnę z całą mocą podkreślić, że ten rząd, rząd premiera Millera,
rząd SLD i Unii Pracy, będzie realizował politykę gospodarczą opartą
o program naprawy finansów Rzeczypospolitej, a zaraz potem zostało powiedziane,
że ten program zostanie przyjęty za 3 tygodnie. Minęło nieco więcej
czasu i dzisiaj jest pytanie: jak dalej będzie realizowany program naprawy
finansów Rzeczypospolitej, dlatego że rząd żadnego innego programu rozwoju
społeczno-gospodarczego nie ma. Wobec tego trzeba sobie pomóc, aby ten
program, który pozostawiłem wraz z rozpędzającą się jak lokomotywa gospodarką
i dobrze wynegocjowanym pakietem finansowo-budżetowym naszego wejścia
do Unii Europejskiej był jak najlepiej realizowany. Sądzę wobec tego,
że pod zmienioną nazwą przy nieco innym rozumieniu roli i odpowiedzialności,
przy jakichś kosmetycznych zmianach, których przejawy widzieliśmy już
wczoraj, kiedy to Rada Ministrów przyjęła przedłożone przeze mnie przecież
jeszcze w piątek ponownie ustawy podatkowe, będzie realizowany i że
to przyspieszenie, które już jest dziełem minionego roku, będzie kontynuowane.
Przy czym problem polega na tym, proszę państwa, że to nie są jeszcze
trwałe tendencje. To, o czym dzisiaj jest tak głośno, że bardzo szybko,
wręcz w rekordowym tempie rośnie produkcja przemysłowa, rośnie eksport,
odbija się od dna budownictwo mieszkaniowe, to, że mamy o 175 tysięcy
mniej bezrobotnych na koniec tego półrocza, w chwili, kiedy kończę swoją
misję w rządzie, niż wtedy, kiedy ono szczytowało, to są bardzo dobre
wieści. Ale chcę przestrzec, a zarazem doradzić, co robić dalej, że
to nie jest trwała, nieodwracalna tendencja, a co raczej jest zapisane
w programie naprawy Rzeczypospolitej. Jeśli dożyłem tego, że przeczytałem
w gazecie: „Trochę dzięki Unii, trochę dzięki ministrowi Kołodce
oczekiwanie przyspieszania wzrostu upowszechniło się”, to ja się
z tego cieszę...
I zostanie to zapisane na plus. Ale wróćmy do tego, o czym Pan wspomniał.
Czy zatem te deklaracje, które zostały złożone, a więc wcześniejsze
wybory na wiosnę przyszłego roku, realizacja programu reformy finansów
publicznych, to nie zostało zrealizowane? Czy to zdecydowało o tym,
że Pan zdecydował się odejść? Czy jeszcze jakieś inne pomysły premiera,
np. przesunięcie decyzyjne centrum gospodarczego do Ministerstwa Gospodarki
z Ministerstwa Finansów?
G.K. To nie jest szczęśliwy pomysł, o czym się wszyscy będą przekonywać
coraz częściej, dlatego że...
H.S. No, Pan to określił jako „skok na kasę”.
G.K. W pewnym sensie tak, dlatego że tutaj chodzi m.in. o to, aby
stanowczość ministra finansów w racjonalnym gospodarowaniu naszymi pieniędzmi,
pieniędzmi podatników, była łatwiej pokonywalna, dlatego że ministrowie
finansów częstokroć są tak przedstawiani, jakoby mieli, a nie chcieli
dać. Czasami problem polega na tym, że właśnie nie ma tych pieniędzy,
a wydawanie pieniędzy, które nie istnieją poprzez zadłużanie się, przerzucanie
ciężarów z tegoż długu na barki następnego pokolenia jest błędną polityką.
Natomiast złe wydawanie pieniędzy jest też błędną polityką. Dlatego
strażnik grosza publicznego, którym jest minister finansów (i tutaj
trzeba wspomagać pana ministra Raczko) to jest instytucja, która powinna
być bardzo silna.
Natomiast powiedziałem już wielokrotnie, że polityką ludzie odpowiedzialni
(a jestem człowiekiem odpowiedzialnym) powinni zajmować się wtedy, kiedy
są spełnione dwa warunki na raz. Po pierwsze, kiedy ma się program,
ma się strategię, ma się koncepcję, jak rozwiązywać trudne kwestie gospodarcze,
społeczne i finansowe. I po drugie, kiedy są politycznie warunki do
realizacji tego programu. Dlatego państwo może pamiętacie, a jeśli ktoś
nie wie, to teraz powiem mnie się zdarzyło już dwukrotnie w życiu odmówić
ofercie przyjęcia teki ministra finansów i wicepremiera, dlatego że
program miałem, tak jak i w tych przypadkach, kiedy się tego podjąłem,
natomiast nie było dostatecznych warunków politycznych ich realizacji.
Natomiast tkwienie u władzy po to, żeby w niej być i występować w telewizji
i pocić się przed kamerami telewizyjnymi to nie jest ta liga, w której
ja gram. Z władzy trzeba umieć korzystać...
K.G. Czy wtedy, kiedy Pan się zdecydował, to miał Pan wrażenie, że
ta wola polityczna jest? Zdecydował się Pan być ministrem finansów i
w ciągu tego roku optyka się zmieniła?
G.K. Dokładnie tak. W innym przypadku dokładnie bym się nie zdecydował
i nigdy nie przyjął tej oferty, tak jak jej nie przyjąłem w sierpniu
’89 roku czy we wrześniu, październiku ’93 roku. Otóż ja
mogę realizować ten program w interesie społecznym, w interesie polskiego
narodu, państwa i rozwoju, co do którego słuszności jako fachowiec,
technokrata... Uwierzcie mi Państwo, jednak trochę się na tym znam nie
tylko od strony naukowej i książek, ale od strony życia, bo ja przez
to życie przechodziłem. I jak były warunki polityczne, żeby realizować
słuszny program, to ja jestem do dyspozycji państwa i społeczeństwa.
Natomiast kiedy te warunki nie są spełnione, to ludzie odpowiedzialni
odchodzą, dlatego że jak powiadam, polityka w moim przypadku nie polega
na tym, żeby utrzymywać się u władzy. Władza jest po to, żeby rozwiązywać
trudne problemy, a nie po to, żeby nie wiedzieć, co z nią zrobić i tkwić
w niej, upierając się, mając siedem czy dziesięć, czy ileś procent poparcia
społeczeństwa.
Dlatego dziękuję państwu wszystkim za to poparcie dla tego, co robiłem.
Dziękuję także za krytyczne uwagi, których nie brakowało. Wdzięczny
jestem za te listy, e-maile, sms-y, różne inne formy wsparcia, które
państwo dla tej linii programowej, bo tak to odbieram, przesyłacie.
I mam nadzieję, że teraz ten program, który pozostawiłem, będzie realizowany,
bo jak powiadam, innego nie ma. Może być tak czy inaczej zmodyfikowany...
A ma Pan żal do premiera Millera, Panie Profesorze, że nie wspierał
Pana cały czas tak, jak się Pan tego spodziewał?
G.K. Nie, proszę państwa, ja już się uodporniłem na to i wiem, czego
się po kim i po czym można spodziewać. I przede wszystkim dla mnie najważniejsza
jest ocena ze strony społeczeństwa, do którego adresowałem swoją działalność,
czyniąc to najlepiej jak potrafiłem w oparciu o swoją wiedzę i oddając
swój czas. Natomiast nie ulega wątpliwości, że pewne polityki mogłyby
być prowadzone dużo bardziej skutecznie, gdyby koordynacja polityczna
na szczeblu rządu także była lepsza.
Tak że ja odchodzę, kończąc swoją misję i dziękując wszystkim bez żadnego
żalu, z pewną dozą satysfakcji, że gospodarka wyraźnie się rozpędza,
że wskaźniki i realne, i finansowe, a w ślad za tym standard życia i
konkurencyjność polskich rodzin i przedsiębiorców się poprawia. Chciałoby
się powiedzieć, że co złego to nie ja, ale jeśli coś złego, to za to
państwa przepraszam, a wszystkim dziękuję i życzę państwu wszystkiego
najlepszego, bo polska gospodarka ma dobre i duże szanse. I bardzo źle
byłoby, gdyby te szanse zostały zmarnowane. Ale żeby tak się nie stało,
trzeba realizować tę strategię rozwoju społeczno-gospodarczego, którą
wraz ze swoimi współpracownikami nakreśliłem. Wobec tego zostawiamy
rozpędzoną gospodarkę i dobre programy. I miejmy nadzieję, że ci politycy,
którzy sprawują władzę, będą przy niej nie tylko się utrzymywać, ale
udowodnią nam wszystkim, że potrafią tę władzę wykorzystywać w interesie
społecznym.
Prof. Grzegorz Kołodko, były wicepremier i minister finansów, Gościem
„Sygnałów Dnia”. Dziękujemy bardzo.
G.K. To ja dziękuję i wszystkiego dobrego państwu życzę.
|